Budynek powstał wedle projektu Kazimierza Milewskiego w roku 1929 z inicjatywy Polskiego Czerwonego Krzyża.
Przed drugą wojną działały tu oddziały internistyczne i chirurgia, później dołączono oddział pediatrii.
W czasie wojny szpital dalej działał lecz pod wodzą Niemieckiego Czerwonego Krzyża. Już po wojnie, wrócił w ręce PCK.
![]() |
| Zdjęcie: fotopolska.eu |
Ostatnim oddziałem jaki tu powstał, była dermatologia – wówczas jedyny w mieście szpital leczący choroby skóry. Podlegał on Barlickiemu i ZOZ-owi.
Budynek wówczas podzielono na część żeńską (II piętro) i męską (I piętro).
W roku 2013 Klinika Dermatologii została zamknięta.
Budynek o ciekawej formie, który od lat mnie intrygował, niestety niszczeje i nie słychać nic o planach rewitalizacji.
Rozmawiałam niedawno z pacjentem, który zechciał podzielić się z Wami, swoimi wspomnieniami z pobytu w tym szpitalu. Leżał tu w 2006 roku z powodu łuszczycy.
- Jeśli chciałeś zostać dłużej w szpitalu, wystarczyło się porządnie wydrapać, żeby wszystko zostało w ciuchach, a potem wysypać się przed komisją.
- Na sali był starszy pan, którego pewnej nocy bardzo bolał brzuch. Wybraliśmy się z kolegami o 23 w piżamach do monopolowego po pieprzówkę dla niego.
- Czasem przywozili ludzi bezdomnych i ruszała akcja "wyjmuj wszystko z lodówki", bo oni zawsze przeczesywali je i wszystko kradli.
- Ludzie ze świerzbem mieli siedzieć w izolatkach, a chodzili po korytarzach normalnie.
- Był jeden telewizor na cały szpital. Każdego wieczora był okupowany przez najstarszych pacjentów, od 17 do ostatnich wiadomości.
- Podstawowym remedium na nudę były karty lub "państwa i miasta".
- Na sali było 9 łóżek, więc było zawsze z kim grać.
- Okrągła klatka schodowa była pacjentów tajną palarnią papierosów.































Jak można tak zrujnować taki obiekt? Powinien zostać wyremontowany i zagospodarowany, skoro Klinika Dermatologiczna się wypięła.
OdpowiedzUsuńPowinien, ale jak z większością obiektów, nie ma inwestora.
Usuńze szpitala mam pewne koszmarne wspomnienie... byłem tam tylko niecałe trzy dni, tak naprawdę wcale nie musiałem być, bo chodziło tylko o jedno szybkie badanie, ale mniejsza już z tym, cały NFZ nadaje się do szpitala... na sali leżał pewien pan, skądinąd dość miły, ale z zawodu sadownik, który akurat miał problem, bo Rosja wtedy założyła szlaban na jabłka i on nie miał co z tym towarem robić... jego sąsiad okazał się być dość wdzięcznym słuchaczem, ja już nieco mniej, bo wciąż uciekałem w słuchawki /radio, muza, audiobook/ albo fizycznie, stosując magię Anieli Adamczewskiej, czyli translokując się z pomieszczenia, aby w nim nie być, mimo to jednak przez kilka miesięcy później nie mogłem patrzeć na jabłka w żadnej formie spożywczej, bo ten koleś furt nawijał o tych jabłkach...
OdpowiedzUsuńza to ciekawy jest sam styl budynku, który pokazałaś... w tamtych czasach de facto tam mogło być prawie wszystko... szkoła, szpital, koszary, dom poprawczy, archiwum miejskie, czy jakikolwiek urząd, tak po prostu budowano, wydaje mi się, że percepcja ponurości, a co za tym idzie zbiorowe poczucie humoru było po prostu inne...
p.jzns :)
Nigdy nie leżałam w szpitalu, wyłączając narodzenie.
UsuńBudynek mocno odróżnia się na tle okolicznej zabudowy, więc ta, jest ciekawy.