piątek, 14 czerwca 2024

Ozorków – spacer ze szczęśliwą puentą.

Zaczęło się od tego, że miał powstać wywiad z mieszkanką Ozorkowa. Miała nam opowiedzieć o tym dlaczego nienawidzi swojego miasta, oraz dlaczego pragnie przeprowadzić się do Łodzi, którą lubi, uważa za ładną i co ważne - ma w niej przyjaciół.
Ale wyszło zupełnie inaczej...
Zawędrowaliśmy do Ozorkowa położonego nad rzeką Bzurą w województwie łódzkim i odbyliśmy fenomenalny spacer z naszą wspaniałą przewodniczką Anią.

Zapraszam do foto-relacji ze spaceru z przesympatyczną kobietą, która pokazała nam liczne miejsca Ozorkowa, dzięki którym sama na nowo odkryła to miasto. I właśnie dlatego niniejsza wędrówka zasługuje na miano spaceru ze szczęśliwą puentą.

Zabytkowa drewniana zabudowa.

Poznaliśmy razem z nią kawał historii jej rodziny. Jest to bowiem potomkini Teodora Wintera, do którego należała znaczna część ziemi Ozorkowskiej, w tym zalew. Był jej dziadkiem.
Zaś co ciekawsze, jej pradziadek był fabrykantem łódzkim. Niestety nie pamięta go nawet z imienia, dlatego choć poszperaliśmy w archiwum, nie mamy pewności co do tożsamości tego człowieka.

Widnieje w historii Łodzi jegomość o tym samym nazwisku: Adolf Winter. Miał być wówczas jednym z właścicieli Rudzkiej Przędzalni Bawełny S. A. z kapitałem zakładowym wynoszącym 2 mln. zł.
Lecz czy to on jest spokrewniony z jej linią rodową - co do tego niestety nie mamy pewności.

Zaczynamy delikatnie, czyli standardzik każdego miasta:

STRARÓWKA

Takie miejsca zazwyczaj cieszą się kolorową zabudową niskich kamieniczek, można również powiedzieć, że tutaj nie zaskoczyło mnie nic innowacyjnego.
Na pewno architektura sakralna, którą po prostu lubię oglądać.
Lubię kiedy miasta zdobi się fontannami, nasza przewodniczka opowiedziała, że to miejsce szczególnym staje się po zmroku, bo fontanny są kolorowo oświetlone.




Wycinek z gazety ozorkowskiej.

Przyznam szczerze, że na zdjęcia do Ozorkowa wybrałam się kompletnie bez planu, całą historię powierzyłam naszej serdecznej przewodniczce, a przyszło opowiedzieć o kolejnych budynkach z listy zabytków Ozorkowa na tymże placu, jednak nie mam zdjęć żeby Wam to pokazać.
Pod numerami 13 i 14 stoją dwie prostej urody kamienice z XIX wieku. Właścicielem pierwszego był Zippel. Na piętrze znajdowały się pokoje gościnne. Niżej znajdowała się piekarnia Kowalskiego.
Drugi budynek do drugiej wojny światowej miał dwóch właścicieli: Kałowskiego i Zajdermana.


Władysław Reymont - nieokrzesany chłopak.

Zmuszony przez policję do opuszczenia Warszawy (podejrzany o działalność wywrotową), wówczas 18-letni chłopak pod przekręconym nazwiskiem "Rejment", zaciągnął się do trupy teatralnej.
Był rok 1885, kiedy przybyli do Ozorkowa na występy przy hotelu Majewskich (dzisiejsza apteka).

Trupa nie opłaciła wynajęcia hotelu i sali, możliwe, że nie zarobili na tym występnie dostatecznie. Wobec tego właściciel posesji uniemożliwił im opuszczenie miasta.
Rejment, aby spłacić dług sześciu rubli, musiał oddać dosłownie wszystko co miał ze sobą, o czym przekonywał w liście do siostry Katarzyny, w którym to opowiedział z głębokim żalem, iż stracił nawet bieliznę.

Rejmont głównie w swoim życiu biedował, nawet gdy rozpoczynał karierę pisarza, nie potrafił kontrolować swoich wydatków.
Wzbogacił się pewnego razu dzięki przekrętowi jaki zmajstrował wraz ze swoim lekarzem po ciężkim wypadku kolejowym.

O tym, że Władysław był niezłym ziółkiem, można się przekonać, zaglądając do jego życiorysu, co serdecznie polecam.

Budynek dawnej apteki.


Kościół pw. św. Józefa Oblubieńca NMP

Pierwszą wzmianką o kościele w historycznych zapiskach jest nota z roku 1654, wedle której właściciel Ozorkowa Jan Szymon Szczawiński miał nakazać budowę ceglaną kaplicy dworskiej. I tak zaczęła się historia tego miejsca.
W roku 1668 kościół ten został konsekrowany.
Dokładnie 219 lat później na miarę rosnących potrzeb czyli przybywających wiernych jak i intensywnego rozwoju miasta, kościół przebudowano i znacznie powiększono.




Pałac Schlosserów przy Listopadowej 6B w Ozorkowie.

Wybudował go w stylu klasycystycznym jeden z największych fabrykantów Fryderyk Mateusz Schlosser. XIX w.
Ozorków długo pozostawał wioską i dopiero gdy sprowadzili się doń sukiennicy oraz ruszyła włókiennicza gospodarka, miejscowość zaczęła się prężnie rozwijać.
W 1816 r. Ozorków otrzymał prawa miejskie. I wkrótce zamieszkała tu rodzina Schlösserów z Akwizgranu.

Najpierw powstały przędzalnie wełny, potem bawełny. Następnie biznes przeszedł do Łodzi i Zgierza. W końcu dzięki Karolowi Schlösserowi powstała największa w Ozorkowie fabryka bawełny.

Dziś w pałacu istnieją: Młodzieżowy Dom Kultury i Miejska Biblioteka Publiczna.









Park Miejski w Ozorkowie

Najpierw w XIX wieku powstał tu ogród. Wtedy znajdował się tu staw Piła, który powstał dzięki spiętrzeniu Bzury. Wtedy istniał tu tartak, zaś na przeciwległym brzegu stawu stał młyn. Staw jednak osuszono podczas budowy pałacu, na którego tyłach istnieje dziś ten park.

Park był zamknięty i wyglądał zupełnie inaczej. Przez Bzurę nie przeprowadzał żaden most, park był mniejszy a Bzura nieregulowana, co miało swój urok.

W latach XX park był dzierżawiony przez Leonarda Galewicza. Wpadł on na pomysł, by udostępniać park mieszkańcom za drobną opłatą.

Kiedyś istniał tutaj jeszcze jeden obiekt, była to przędzalnia Karola Schlössera, która została całkowicie zniszczona w skutek wybuchu gazu płynnego. Rozebrano ruiny, pozostał tylko mur, który całkiem zasypano ziemią i ku uciesze dzieciaków powstała górka.

Podczas II wojny światowej Żydzi pod rozkaz Niemców utworzyli wzdłuż Bzury wały ochronne Dziś w tym miejscu rosną włoskie topole.

Obecnie park zajmuje 3 ha. W parku rośnie wiele pomników przyrody oznaczonych imionami. Wedle tablic edukacyjnych z mapkami, można je wszystkie bez problemu zlokalizować.



Ten tutaj ma 400 cm obwodu i 31 m wysokości. Imię wybrano na cześć Karola Scheiblera.


Moim zdaniem absolutna perełka miasta:

Stary cmentarz ewangelicko-augsburski.

Nekropolia znajduje się w południowej części miasta, przy ulicy Cmentarnej 1. 2,2626 ha powierzchni i 150 nagrobków (z czego 18 w rejestrze zabytków)
Na pierwszym zdjęciu widzimy bramę wejściową powstałą w latach 90-tych XIX wieku i fragment domu grabarza (1891 r.). Dom aktualnie zamieszkuje gospo­darz cmen­tarza.

W roku 1807 właścicielem tych ziem był Ignacy Starzyński. To on przekazał tenże teren na kościół oraz cmentarz, które powstały mniej więcej 4 lata później. Pierwszym ewangelickim księdzem był Friedrich Ferdynand Schultz.

Sztuka sepulkralna nie przez wszystkich jest doceniana, przyznam szczerze, że osobiście bardzo lubię spacerować alejami zabytkowych nekropolii, dlatego w moim mniemaniu warto tu zajrzeć.
Plac grobowy i mauzoleum rodziny Schlösserów posiada podziemne pomieszczenia. Grobowiec rodziny Wernerów, Scheiblerów, mnóstwo znamienitych nazwisk. To kawał historii.












Piękna rzeźba anioła poniżej przedstawia ,,anioła ciszy”, niektórzy zaś sądzą, że jest podobizną zmarłej – Heleny Wandy Modro. Niektórzy mogą pamiętać, iż pod aniołem była jeszcze podobizna dziecięcia wraz ze wzruszającym epitafium: „Ja umarłam – żebyś ty mógł żyć”. Helena zmarła młodo (24 lata) podczas porodu.











Plac grobowy i mau­zoleum rodziny Schlösserów.

Mau­zoleum stanęło tu w lat­ach 80-tych XIX wieku z inicjatywy Matyldy Schlösser. Umiejscowiono tutaj szczątki siedmiu osób z rodziny.
Budowę obiektu oszacowano na 10 000 rubli. 
W przybudówce znajduje się zejś­cie do trzech podziem­nych pomieszczeń z trum­nami i urną.
Wejście rzuca się w oczy. Niczym strażnicy stoją u kraty dwie kari­atydy styl­i­zowane na egip­skie bóstwa. Wspierają daszek z tym­pa­nonem i akro­te­ri­on­ami.
Na boku mauzoleum widnieje płasko­rzeźba: klęczące anioły i tablica z inskrypcją: „D. O. M. HEIN­RICH UND CARL SCHLÖSSER.”
Ostatni pochówek w mau­zoleum miał miejsce w 2007 roku. Żegnano Zofię Marię Schlösser.


Bogactwo Schlösserów było powodem zazdrości. Karol Schlösser celowo rozpuścił więc plotki, jakoby zaprzedał duszę diabłu.
Inna wieść głosi, że jegomość wstąpił do loży masońskiej. Legendy mówią, że na to samo wychodzi.























Niezwykły pomnik nagrobny.

Jest to współczesny nagrobek, ale sprawia, że nie można od niej oderwać wzroku. Osoba, która tutaj znalazła odpoczynek, nie jest w żaden sposób związana z Ozorkowem. Po prostu żaden cmentarz nie zezwolił na postawienie takiego pomnika.
Tych dwoje rozłączyła śmierć. Mąż wciąż żyje i czeka, by się złączyć z ukochaną.











Grobowiec rodziny Wernerów

To druga, zasługująca na uwagę, zabytkowa pamiątka. Powstała w lat­ach 40-tych XIX wieku z inicjatywy Matyldy Werner dla męża.
Budulcem był czer­wony piaskowiec. Grobowiec skrywa kaplicę ukrytą pod masywną płytą z żeliwa, zabezpieczoną dodatkowo stalowymi obejmami. Wysoka płyta nagrobna zwieńczona jest ster­czy­nami, w centrum zdobny krzyż.
Leży tu 21 osób.
Greckie litery Α i Ω są symbolem początku i końca.




Dworzec kolejowy przy ul. Kolejowej.

Budynek dworca kolejowego to kolejna perełka na mapie Ozorkowa. Rok jego powstania przypada na 1925. Stylem jest wzorowany na na polskich dworach szlacheckich.







Przed dworcem znajduje się czynny peron, a za nim wzdłuż jezdni tory kolei wąskotorowej. Choć dziś służy mieszkańcom od święta dla rozrywki, tak cel powstania tej linii nie był chlubny.
Utworzyli ją Niemcy w czasie II wojny światowej.
Gdy nastały czasy pokoju, tory pociągnięto do centrum Ozorkowa i korzystano z nich jako z codziennego transportu publicznego. Niestety dziś już ta linia nie funkcjonuje.


Zabytkowy semafor.

Czynny peron.

Na terenie znajduje się jeszcze jedna ciekawostka. To wieża wodna, inaczej kolejowa wodociągowa wieża ciśnień.
Ma pięć kondygnacji, została zbudowana na planie koła w roku 1928. Stąd pobierano wodę dla parowozów.
Swoją uwagę zwraca piękna, zdobna korona u zwieńczenia wieży – krenelaż, którego nie powstydziłaby się porządna wieża zamkowa.
Wieża znajduje się na liście zabytków i niestety niszczeje tak samo jak dworkowy budynek dworca.











Po krótkiej rozmowie z przesympatyczną członkinią Krośniewickiej Kolei Wąskotorowej, dowiedzieliśmy się, że choć istniały już przeróżne projekty, to na odrestaurowanie powyższych obiektów, nie ma co liczyć. Przynajmniej w najbliższym czasie.


Pałac Henryka Schlössera przy ul. Łęczyckiej 3a.

Ten duży pałac był własnością Hen­ryka Schlössera. Niniejszy ciekawy architektonicznie projekt urzeczywistniono w latach 1852-1876. Nadano mu styl zbliżony do renesansowego.
Państwo Schlösser nie mieli dzieci, więc po śmierci obojga, włości otrzymała szwagierka, która oddała majętność miastu.
Powstał tu szpital zakaźny, który działał aż do II wojny światowej, podczas której, pomieszkiwali tu pracownicy firmy Junkers.
Po wojnie włości znalazły się we władaniu Ozorkows­kich Zakładów Prze­mysłu Baweł­ni­anego „Mor­feo”. Pałac zamieniono wówczas w przedszkole.

Dzisiaj pałac należy do Petera Overlack. Budynek przeszedł gruntowny remont z zachowaniem cech zabytkowych, również wewnątrz. Podobno stoją tam zabytkowe meble i dekoracje, czego nie udało mi się zobaczyć na własne oczy. Drzwi były zamknięte.

Tuż za pałacem znajdują się inne ciekawe obiekty historyczne. Stajnia ozdobiona rzeźbą głowy konia (obecnie całość w remoncie) oraz dom służących z 1885 roku. Do tego drugiego udało mi się wejść.


































Stajnia:




Drugi budynek:



Zapraszam do środeczka:


Interesujące kamienice po drugiej stronie ulicy:







U R B E X

Stara część zakładów ul. Łęczycka / ul. Zakładowa. Tutaj poczułam żyłkę penetratora.
Akcja była skądinąd interesująca. Szłam cały czas wzdłuż murów fotografując ciekawe elementy wnętrza przez okna (brnąc po chaszczach z jeżynami w komplecie), a moi towarzysze wolniutko za mną samochodem.
Gdy weszłam bez większego problemu do środka przez otwarte szeroko odrzwia, po zlokalizowaniu ciekawego przejścia w dalszą strefę budynku, rozmaitych korytarzy i mniejszych wnętrz, włączył się alarm.
Nie jestem miłośniczką płacenia mandatów, więc wyszłam stamtąd. Wyszłam szybkim krokiem acz bez szaleństwa i opuściliśmy całkiem ten teren.

Nie było jakiejś skrajnej ucieczki jak w filmach, bo nie jesteśmy złodziejami aby pchani sumieniem spitalać jak przed pościgiem. Niemniej, przygoda ciekawa. Nikt nas nie zatrzymał ani też mandat pocztą nie przyszedł (bo przecież tablic rejestracyjnych nie zdejmowaliśmy 😂).
Kulturalne zachowanie popłaca. Mimo wszystko.






















Zainteresował mnie stary komin, wiec obejrzałam go sobie z bardzo bliska.






Kościół rektoralny p.w. Najświętszego Serca Jezusowego przy Zgromadzeniu Zakonnym Sióstr Urszulanek p.w. Serca Jezusa Konającego przy ul. Łęczyckiej 30.

Historia rozpoczyna się w roku 1921, kiedy to beatyfikowana m. Urszula Ledóchowska kupiła 3.08 ha ziemi wraz z sadem i domem, w którym zamieszkało 6 sióstr. W jednym z pokoi urządzono kaplicę.

7 lat później poświęcono kamień węgielny pod kościół, rok później budynek już stał.
Kościołowi nadano styl klasycystyczny. Mieszczą się w niej relikwie Urszuli Ledóchowskiej oraz kropla krwi św. Jana Pawła II umieszczona na płótnie co prywatnie uważam za dość creepy i mnie osobiście ta religia pełna chwały dla nieboszczyków, nie przekonuje, ponieważ Bóg Stwórca jest Bogiem życia, a nie śmierci, dlatego często mam wrażenie, że religia katolicka czci kogoś innego...




Zalew Ozorkowski.

Jest zbiornikiem zaporowym na rzece Starówce.
Zajmuje 0,12 km² powierzchni, głębokość maksymalna: 2m
Pośrodku wyspa.
Zalew jest podzielony groblą, którą można przejść.
Informacja dla wędkarzy: dominujące gatunki to leszcz, karp, sum, płoć i szczupak.

Na plaży znajdują się dwa molo i mała restauracja z dobrymi lodami.































Posłuchajcie historii Ani:



Kolejna zacna perełka:

Kościół ewangelicko-augsburski pw. Dwunastu Apostołów Jezusa Chrystusa.

Wzniesiony w 1842 roku dzięki dotacji Wilhelma Wernera i Macieja Fryderyka Schlossera.

Styl neoklasycystyczny. Pierwsze co rzuca się w oczy to kolumnowy portyk w stylu korynckim. Obok kościoła stoi dzwonnica z 1882 roku.
Na dachu znajdują się figury dwunastu apostołów.
Cynkowa kopuła zwieńczona jest latarnią.

Kościół z zewnątrz nie jest w najlepszym stanie, do środka wejść nie można, wszystko zdaje się być opanowane przez gołębie.












Przejdźmy się dookoła:


Podczas wojny zdobne wnętrze zniszczono, a wyposażenie rozkradziono.


Był to ostatni punkt wycieczki, dzień zwieńczyła niedługa wizyta w domu naszej przewodniczki, niezwykle serdecznej i gościnnej kobiety, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiamy.
Aniu, wielkie dzięki za oprowadzenie nas po mieście, za poświęcony na to czas i za wielkie szczere serce, którym dosłownie epatujesz.
Gdyby nie Ty, ten artykuł by nie powstał.

20 komentarzy:

  1. Fantastyczna relacja, ale ten pomnik z białego kamienia spodobał mi się najbardziej, aż mam ciarki!
    Jaki potencjał mają małe miejscowości, gdy idzie o ciekawe opowieści.
    Pozdrowienia dla pani Ani:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami odwiedzasz jakąś miejscowość, a nawet nie masz pojęcia, że tam jest tyle ciekawych rzeczy. Internet też nie wszystko powie.
      Dobrze, możesz być pewna, że przekażę pozdrowienia. Ani będzie bardzo miło. :) To bardzo wrażliwa osoba.

      Usuń
  2. W Ozorkowie mieszkali moi pradziadkowie, spoczywają tam na cmentarzu. Siłą rzeczy mój dziadek też pochodził z Ozorkowa. Ciekawe, czy istnieje jeszcze ich dom z wielkim ogrodem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pamiętasz nazwisko, jakieś informacje, zawód, cokolwiek?

      Usuń
    2. Oczywiście, że tak. Olga Cerlewicz, po mężu Klukas. Prapradziadek też Klukas.

      Usuń
    3. Mam teraz za słaby Internet żeby dobrze poszukać, ale wyskoczyła mi jakaś książka o niniejszym cmentarzu, gdzie opisywana jest ta rodzina. Ale nie wiem jak ani ile tego tekstu o nich, bo musiałabym ściągnąć ebook, lecz z tą prędkością sieci nie da rady.

      https://www.yumpu.com/xx/document/view/8899844/cmentarz-ewangelicko-augsburski-w-ozorkowie

      Usuń
  3. Przyjrzałam się zdjęciom raz jeszcze, bo moi pradziadkowie byli protestantami, dziadek też. Pradziadkowie i przyjaciel dziadka od dzieciństwa aż do śmierci, Fredek, zostali pochowani właśnie na cmentarzu, który pokazujesz. Nie znalazłam na zdjęciu grobu pradziadków i siostry dziadka, za to aż mnie załaskotało w środku: Boże jedyny, pokazałaś na zdjęciu grób Fredka!!! Znałam go, przyjeżdżał do nas w odwiedziny, choć pierwszy umarł dziadek. To Wolschendorf, przy którym rośnie to pokręcone drzewo. Dużo gapiów się tam zatrzymuje, właśnie ze względu na ten wybryk natury.
    Gdy w młodości pojechali chłopaki na wojnę, dziadek znalazł się w Anglii, Fredek natomiast w bitwie (ale nie wiem, gdzie) stracił rękę. Pamiętam te puste rękawy przy koszuli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, to napisz trochę tych wspomnień, to takie ciekawe historie!
      Ależ zbieg okoliczności!

      Usuń
    2. Już są opisane i to jest bardzo malutki wycinek wszystkiego.

      Usuń
    3. WOW, niesamowite rzeczy opowiadasz. O_O To wykręcone drzewo zobaczyłam już z daleka. To był jakiś wojskowy, z tego co czytam na nagrobku.
      Gdzie to jest opisane? Jest może w Internecie? O_O Pomyślałam o uzupełnieniu tego tekstu.

      Usuń
    4. O Fredku jest nie za wiele, nie mam tej ciocinej ksiązki, ale zobaczę u mamy. Tam jest trochę o tej ozorkowskiej części mojej rodziny.

      Usuń
    5. Słyszałam, że wiele osób się tam zatrzymuje, właśnie przez to pokręcone drzewo.

      Usuń
    6. Bo imponujące jest. Martwe, ale bardzo ładne.

      Usuń
  4. Udało mi się odczytać po powiększeniu zdjęcia: "Inwalida wojenny w kampanii wrześniowej".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadza się. Mimo zmniejszonej rozdzielczości na blog, da się na szczęście odczytać.

      Usuń
    2. Tak. I Jeszcze "Inżynier włókiennictwa". Rozmawiałam o tym dzisiaj z mamą, potwierdziła.

      Usuń
    3. Nie wiem, to pewnie przed wojną.

      Usuń
    4. Moja prababcia Olga też pracowała w jakiejś fabryce włókienniczej.

      Usuń
    5. Większość chyba tutaj w okolicach robiła w jakiejś włókienniczej fabryce. To takie zagłębie.

      Usuń