wtorek, 18 marca 2025

Przędzalnia Cienkoprzędna Henryka Grohmana | historia | URBEX

zdjęcia: listopad 2024

Łódź fabrykami stoi, coraz więcej z nich podlega rewitalizacjom, lecz nadal niezmiennie, wiele z nich to pustostany. Można spróbować odwiedzić je wszystkie, poznać ich historie, zagłębić się w przeszłości, poczuć satysfakcję z dobrze przeprowadzonego reportażu i cieszyć się tym, że kolejne miejsce objęłam klamrą NIE-zapomnienia. Można, bo jest to dla mnie duża przyjemność ze spędzania czasu w taki właśnie sposób.
Przed moim obiektywem tym razem włości Henryka Grohmana.

Niniejszy budynek powstał w roku 1888, prawdopodobnie architektem był Hilary Majewski.
Budowla ma 4 kondygnacje, a w środku hale produkcyjne wsparte na żelaznych słupach.

Zapraszam Was do obejrzenia tego zabytkowego wnętrza i choć już mocno zniszczonego, pamiętającego Grohmanów za ich życia – to jednocześnie fascynującego ze względu właśnie na to, że te mury stoją tu już 137 lat.
Ludzie prowadzili inne zupełnie życie... jak wyglądało?


Teren przędzalni to również magazyn i warsztaty. Dziś są tu puste ściany, a co było wcześniej?
W sąsiednim budynku z wysokim kominem, stała maszyna pakowa, dziś już niestety nie ma po nich śladu. Dawniej istniała tu jeszcze (w parterowym budynku) maszyna parowa z wysokim kominem, którego również już nie ma.
Sama przędzalnia zaś, posiadała dwa dekoracyjne szczyty, obecnie tylko częściowo zachowane.
Charakterystyczna, kwadratowa wieża służyła do komunikacji między piętrami.

Obiekt jest wpisany do ewidencji zabytków.

Lata 1925-1935. Na dole zdjęcia – bocznica kolejowa i budynki magazynów.
Fotopolska/źródło zdjęcia

Dziewiętnastowieczni autorzy podręczników/poradników, rzucili światło na codzienność ludzi w XIX wieku. To były czasy kiedy kobiecie nie przystawało patrzeć mężczyźnie (zwłaszcza obcemu) prosto w oczy.
Inna moda i zwyczaje, dzielą minioną epokę od naszej. Np. taki kontrast kulturowy: ekspozycja na słońce. Była niemile widziana. Unikano opalenizny, a nade wszystko zmorą były piegi.
I te warstwy sukien... ciekawie byłoby zobaczyć tę fabrykę tętniącą życiem w czasach gdy wspaniale prosperowała, ale cieszę się, że urodziłam się w XX wieku. Dziś oglądam ruiny, ale przynajmniej mogę nosić spodnie.

Piętro minus pierwsze.
Doświetlone halogenikiem.




Początkowo nie byłam tam sama. Inny fotograf szwendał się tam z aparatem i przestrzegał mnie przed wchodzeniem do środka.
Moja alpinistyczna natura oceniła sytuację na normalną, bywało o wiele gorzej. Żartobliwie mawiam, że gdzieś w Alpach zgubiłam błędnik... Jednak nie chodzi o stopień trudności, bo mój cel nie jest mierzony tą miarą.
Prawda, że doświadczenie i umiejętności pomagają... przeżyć, ale chodzi o to, by zrobić fajny materiał i pokazać go dalej. Opowiedzieć historię i cieszyć się tym. Przy okazji samemu zasmakować wędrówki w przeszłość, co w sumie lubię od dziecka. Wiele ruin w całym kraju poznałam z moimi rodzicami, dziś można powiedzieć – kontynuuję zamiłowanie do podróżowania i poznawania, które wszczepiono mi w najmłodszych latach.


Ten obiekt zdobi mnóstwo manifestów, są tutaj napisy, które można uznać za ciekawe, malunki nieordynarne, całkiem twórcze myśli.
Oczywiście ta ciemniejsza strona też się znajdzie, wiadomo jaki los spotyka wolno stojące obiekty tego typu.
Niemniej jednak kilka z tych malowideł, stało się dość mocno charakterystycznych dla tego konkretnego miejsca, że choćby jedno zdjęcie opublikować i nie opisać, a i tak każdy będzie wiedział skąd ono pochodzi.




Kubatura takich fabryk jest ogromna. Wielkie przestrzenie, mnóstwo wpadającego światła i nierzadko tynk, niby skóra złażąca z gada, mają swój osobliwy klimat.
Przypuszczam, że moje doświadczenie w wielkoformatowych obiektach, nabrało sporo mocy w ostatnim czasie. Od nowego roku, odwiedziłam już kilka podobnych miejsc.





W przypadku łódzkich fabryk, ciężko mówić o zastosowaniu się do wszystkich zasad urbexu. Pierwszą kwestią jest lokalizacja. Każdy doskonale wie, gdzie każdy z tych ogólnodostępnych obiektów stoi. Robienie tajemnicy z czegoś, co jest oczywiste, staje się śmieszne.
Zwłaszcza, że widoków z okna nie da się uniknąć.






To co widzimy przez okna to oczywiście lofty przy Tymienieckiego.

Przy okazji zapraszam do środka ⏩ Lofty po fabrykach Scheiblera.

Imperia – jedno obok drugiego, prawda? Pomówmy jeszcze o Heńku.
Henryk Grohman był Łodzianinem od urodzenia. Najstarszy dziedzic Ludwika Grohmana, rozbudował całe zakłady tworząc wielowydziałowy kombinat włókienniczy.
Przy ul. Targowej stanęła wielka tkalnia mechaniczna, na której teren wchodziło się  przez neogotycką bramę (Targowa 46), tak zwane "Beczki Grohmana".

Henryk był ciekawą osobą. Interesował się sztuką, zbierał grafikę, lubił sztukę wschodu i gościł wielu artystów.
Kolekcjonował egzotyczne instrumenty, miał też spory księgozbiór.





Fabryka Adama Ossera.

Powyższy obiekt zobaczycie tu ⏩ Fabryka Adama Ossera.

Plusem tej sesji był zapowiadający się, fenomenalny zachód słońca nad Łodzią. To bonus tego dnia.














Takie widowiska to pierwsza klasa. Ilekroć mam szczęście dostać się akurat w tym czasie gdzieś na dach, zatrzymuję się z tym widokiem przed oczami i trwam w twórczej wenie, która finalizuje się dopiero po zmroku. Mam do tego pasję, ludzie mówią o cierpliwości, ale przyznacie chyba sami, że jeśli robi się coś, co się po prostu kocha, czasu nigdy nie szkoda.
Współczuję wszystkim, którzy mnożą owoce swych zajęć bez tego kozackiego uczucia.





7 komentarzy:

  1. Obiekt wpisany do ewidencji zabytków, ale chyba ktoś czeka, by runął, z wieloma tak bywa, bo taniej zburzyć...
    Najbardziej podoba mi się zdjęcie z oświetloną słońcem ścianą i twój cień na ścianie.
    O, widzę poniżej profesjonalną reklamę, oby klienci pchali się drzwiami i oknami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich fabryk jest jeszcze sporo i nie zapowiada się by miały runąć. To mocne konstrukcje na słupach. Rozpadają się, owszem, ale sądzę, że kubatura zostanie. Chyba, że ktoś temu pomorze.
      Niemniej, trzeba mieć nadzieję, że znajdą się majętni pomysłodawcy. Tak jak ocalono manufakturę, włości Geyera czy monopolis, tak jak remontowany jest właśnie bardzo duży obiekt na Widzewie, oraz mniejszy w śródmieściu.
      Pokażę tu za jakiś czas fabrykę bardzo podobną do tej, która właśnie została zamknięta przed remontem, będą tam lofty. Prawdopodobnie byłam jej ostatnim gościem.
      Wszystko się zmienia na lepsze.
      Dzięki. ;)

      Usuń
  2. obiekt robi wrażenie jako jako pasywny i faktycznie to byłby niezły babilon, gdyby tak nagle to wszystko zaczęło działać tak, jak kiedyś... właśnie sobie wizualizuję
    podobno piegi na damskiej buzi dość długo nie mogły się przebić na ekrany, czy okładki ilustrowanych pism i w sumie nie wiem, kto pierwszy odkrył, że piegi mogą być sexy... mnie akurat walą oficjalne kanony kobiecej urody, jedynym kanonem jest dla mnie tylko mój osobisty gust, a w kwestii piegów kształtował się dość rozmaicie i początek nie był za dobry... po prostu do mojej klasy w podstawówce chodziła kiedyś pewna dziewczyna, która miała tych piegów mnóstwo, ale była wstrętna i bez piegów, do tego jeszcze była złośliwa i kapowała, donosiła, skarżyła nagminnie, więc w klasie nikt jej nie lubił i nikt z nią nie gadał... dopiero gdy z okresu dziecięcego wszedłem w wiek wczesno małolacki przestałem patrzeć na sprawę przez pryzmat tamtej paskudy dotarło do mnie, jak wiele ładnych, fajnych jest dupek dookoła i to właśnie piegi bywają nieraz tą kropką nad 'i' dopełniającą ich wizerunek... i szybko nauczyłem się wtedy patrzeć na kobiety całościowo, holistycznie, że nie jeden jakiś detal tworzy urodę, ale in pluribus unum, całość konstrukcji jest ważna, a nie tylko jakiś pojedynczy element...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aha, jeszcze te graffiti z łydkami i piętami, naprawdę ciekawe znalezisko, się rozgadałem o tych piegach i mi jakoś umskło, żeby o tym wspomnieć :)

      Usuń
    2. Zawsze jest szansa, że ktoś to odrestauruje i zrobi w środku coś fajnego.
      Piegi kiedyś były wstydliwe. Rudowłose dziewczyny w ogóle wstydziły się tego, co czyni je wg mnie: indywidualnej urody bestiami. Lubię patrzeć na rude kobiety, lubię zdjęcia rudowłosych modelek.
      Co do piegów, mnie latem robią się piegi, mimo iż naturalnie jestem szatynką. Ale dziwna wariacja zachodzi, bo moje włosy od połowy rudzieją. Płowieją raczej, ale w słońcu wydają się rudawe, jak sprany lis. U mnie nieładnie to wygląda, jak nieudany baleyage. Efekt jest spotęgowany jeśli połączę kąpiel w morzu ze słońcem. Dlatego zawsze chowam włosy pod czapką albą chustką. Kiedyś nawet kładłam hennę w moim naturalnym kolorze.
      Gdyby mi jednolicie jaśniały, to co innego. Może dla odmiany zrobię odwrotnie i nałożę sobie rudą hennę na lato i zobaczę co wyjdzie. 🤣
      Słusznie mówisz, całość się liczy. Ale czasami ten jeden element właśnie szybko rozpala ogień. Jakiś szczególny detalik w urodzie.

      Usuń
    3. Rozgadałam się o rudych włosach i mi też umskło. Tak, te pięty są charakterystyczne, często widzę ich zdjęcia na różna foto-grupkach z fejsa.

      Usuń
  3. Łódzkie urbexy mają w sobie to coś. Zdarzyło mi się być w kilku. Powstało trochę ciekawych ujęć. Marzy mi się laboratorium chemiczne i wiem, że jest gdzieś w Łodzi, ale jeszcze nie udało mi się doszukać gdzie dokładnie. Mam już pomysł na sesję zdjęciową

    OdpowiedzUsuń