wtorek, 16 września 2025

IMPRERIUM KAROLA SCHEIBLERA | URBEX | kawał historii Łodzi przemysłowej.

Przędzalnia Karola Scheiblera
Przędzalniana 71

Dziś tak się mówi, lecz pierwotnie były to włości Krystiana Wendischa, od którego Karol w późniejszym czasie je odkupił.

Obiekt jest opuszczony, ale nie porzucony. Znajduje się w zrewitalizowanej części Księżego Młyna, jako pozostałość i zabytek, który czeka na swoją kolej w konserwatorskim planie.


Jeżeli jakiś obiekt w Łodzi stoi bardzo długo i niszczeje, to znaczy, że jest dla miasta bardzo ważny, ale nie ma pomysłu na jego aranżację.
Zapowiedziano na początku roku, że XIX-wieczna przędzalnia z 1827 roku, stanie się domem mieszkalnym, a w zabytkowych budynkach wokół, które onegdaj pełniły funkcje ambulatorium, warsztatu, portierni i domu Wendischa, powstanie gastronomia i inne.

Ponad 28 tys. mkw. miało zostać poddane gruntownej rewitalizacji z zachowaniem historycznej zabudowy i te informacje są z lutego 25'.

Mamy wrzesień, nic się nie zdarzyło | zdjęcia pochodzą z lutego 25'




Obok przędzalni stoi jeden z najstarszych domów mieszkalnych w Łodzi i należał on właśnie do Wendischa. Pochodzi z roku 1825.
Stylistycznie nadano mu cechy dworku szlacheckiego.
Od ulicy zobaczymy fasadę z trójkątnym naczółkiem.


Wróćmy do historii. Skąd tu się wziął pan Krystian? Ano przybył do nas z Saksonii na zaproszenie Rajmunda Rembielińskiego, poszukującego specjalisty, który zbuduje mechaniczną przędzalnię.

To właśnie Krystian jako pierwszy otworzył w tym miejscu przędzalnię bawełny.

Otrzymał w dzierżawę od Królestwa Polskiego 69 mórg (teren nad Jasieniem wraz z Księżym Młynem i Wójtowskim Młynem).

CO SIE STAŁO, ŻE PRZEJĄŁ TO SCHEIBLER?

Był styczeń roku 1830. Krystian Wendisch zmarł na atak serca. Zakłady przechodziły z rąk do rąk, a w mieście wyrosła niebagatelna konkurencja pod nazwiskiem Geyer.

W roku 1845 przejął zakłady Karol Fryderyk Moes, który zobligował się, by unowocześnić tę maszynerię.
Wszystko szło wspaniale, póki do Łodzi nie przyszedł „głód bawełniany”. Były to lata sześćdziesiąte. Brak surowca spowodował kryzys produkcyjny i zahamowanie wielu fabryk. Czy Karol sobie z tym poradził? Czytajcie dalej.

Kolejnym dramatem był pożar w przędzalni.

Po tym wszystkim Fryderyk zmarł i nie było już chętnego następcy.

ERA SCHEIBLERA

Z początkiem lat siedemdziesiątych, wszystkie tereny Krystiana Wendischa, nabył Karol Scheibler.




































Karol Scheibler wybudował ogromne imperium przemysłowe, które można liczyć począwszy od Centrali przy Wodnym Rynku (plac Zwycięstwa), cały kompleks Księżego Młyna i zabudowę wzdłuż ul. Tymienieckiego (aż do Piotrkowskiej), czyli około 500 ha.

Ale nie zaczynał od bogactwa, a od bogatego ożenku z Anną z Wernerów. Dopiero uzbierana suma wsparta kredytami, pozwoliła na otwarcie pierwszej zmechanizowanej przędzalni bawełny.

Scheibler przewidział "kryzys bawełniany". Posiadał w tym czasie dostatecznie dużo surowca, by produkować podczas gdy inni musieli zamykać fabryki...
Rozbudowywał się, dokupywał kolejne ziemie i dalej prosperował.

Spójrzmy na jego włości z dachu fabryki:

Na początku wspomniany, jeden z najstarszych domów w Łodzi.



Miejskie Centrum Medyczne im. dr Karola Jonschera.

















Widzicie srokę na czubku dachu?





Fabryka Adama Ossera ⏩ zdj. ze środka




5 komentarzy:

  1. jak zwykle wyjęłaś mi jakąś godzinę z biografii plus jeszcze nieco czasu potem na powrotne kontrolne rzuty okiem, czy czegoś nie przegapiłem :)
    najpierw chciałem robić notatki werbalizacji wrażeń wywołanych poszczególnymi fotkami, ale w końcu uznałem, że to może być dość nudne zestawienie, bo za długie... zminimalizuję więc ten projekt do "o ja p*****itd, etc!" na widok kosmicznej rzodkwi z huśtawką, która zdobyła moje serce, chciałbym taki tatuaż na plecach, ale niestety mam już zajęte... srokę rzecz jasna widzę, bardzo lubię te piękne i mądre ptaki, choć najchętniej milczące... za to na ostatniej fotce proszę wycieczki mamy Najlepszą Fotoreportażystkę Świata dumną, i słusznie zresztą panie dzieju, z kolejnej porcji epicko i kunsztownie wykonanej roboty...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można powiedzieć, że te zdjęcia to przyszły dokument, bo jeżeli faktycznie ta rewitalizacja dojdzie do skutku, taki widok stanie się reliktem.
      W Łodzi jest sporo opuszczonych fabryk, kilka z nich prezentowałam tu i są one do siebie podobne.
      Na liście została mi jeszcze jedna, bo wydaje mi się, że to taki charakterystyczny typ fabryk z tamtych lat, wielkiej ceglanej bryły. Ale nie wiem, jak wejdę do tek czwartej to wtedy będę mieć pewność.
      Sroki też mi się podobają, ale mogłyby być cichsze... zwłaszcza o 4 rano.
      Może najlepszą świata to nie, ale na równi z tymi, co to mówią o sobie zawodowcy. A przynajmniej się staram. ;) Dzięki. :)

      Usuń
    2. fakt, że niektóre wnętrza robią wrażenie, jakbym je już widział w innych Twoich pracach... za to u nas teraz wcale nie ma srok, bo wszystkie mieszkają w miastach, Warszawie akurat mają rywalki, groźne, bo też niegłupie i silniejsze, w postaci wron... ale czytałem też, że wrony miały ostatnio jakiś pomór, który nieco przetrzebił ich szeregi...
      powszechnie uważa się, że zawodowcy są lepszymi fachowcami od amatorów - pasjonatów, dotyczy to każdej działalności... ale jest w tym pewien haczyk... zawodowiec jest bardziej narażony na przeżarcie rutyną, a amator - pasjonat ma w sobie pewną świeżość i większą zdolność do niesztampowych decyzji działań... wydaje mi się, że w Twojej dziedzinie ma to pewne znaczenie... ale dalej Ci już w tej sesji słodził nie będę, od ciągłego mieszania cukier słodszy się nie staje :)

      Usuń
    3. Jestem zdania, że pasja zamieniona w pracę zarobkową, nie powinna przekształcić się w rutynę powodującą zniknięcie tej świeżości. Jestem zdania, że prawdziwa pasja przynosi spełnienie zawsze, kiedy możemy ją praktykować.
      Ja od lat szukam rozwiązania na to, by przestać zajmować się tym, czym muszę, a zacząć robić to co chcę.
      Fotografia w tym przypadku ma różne dziedziny. Przykładowo: mogę robić fotoreportaże zawodowo, a np. fotografować urbex czy inne ulubione rzeczy, hobbistycznie. Nie ma miejsca na wypalenie – tak to widzę. I zakres pasji rozszerza się. Doszło jeszcze robienie filmów.
      Jestem na drodze realizowania tego planu, ale zajmie mi to jeszcze kilka lat. Przynajmniej wiem kiedy będzie kres, wiem kiedy pójdę po owoce.
      Póki co, uczę się od najlepszych - wciąż lepszych ode mnie.

      Usuń
  2. Ciekawa historia, niesamowite, choć trochę mroczne przestrzenie (z pewnością jednak bardzo fotogeniczne 🤩).

    OdpowiedzUsuń