Jednorożce kojarzą mi się z baśniami i są w moim odbiorze nierozerwalnie związane z rozrywką wprowadzającą człowieka w świat zabawy (książki, gry, filmy), toteż Łódź i Stajnia Jednorożców (Przystanek Centrum), tudzież nieopodal stojący pomnik jednorożca wyskakującego z innego wymiaru, rodzi we mnie pozytywne emocje.
Symbol ten jednak dotyczy czegoś innego, lecz ja nie jestem za promocją tej idei.
Przystanek łączący wiele tras tramwajowych i autobusowych w jednym miejscu, to ogromne udogodnienie. Wiele razy przy klasycznym układzie przystanków, biegało się przez wielkie skrzyżowanie na czerwonym świetle, albo pozwalało się uciec przesiadce, samemu stojąc długo na czerwonym. Teraz podróżowanie komunikacją przez centrum miasta to prawdziwa przyjemność, poza tym podoba mi się tu:
Widok z OFF na deptak. |
Spacery po Łodzi ujawniają coraz to kolejne perełki architektury, które cieszą się nowym wyglądem. Jeszcze w tym roku wstawiałam zdjęcie tej kamienicy (gdzieś na ul. Gdańskiej), obskrobanej, brudnej, ale z wielkim potencjałem.
Dziś cieszymy się czystą elewacją prezentującą z wdziękiem kolumny balkonowe i piękne płaskorzeźby. Oby więcej takich inicjatyw!
Przejdźmy jednak do tytułowego tematu:
OOF Piotrkowska
Jak podaje Wikipedia, jest to alternatywny kompleks wielofunkcyjny, usytuowany w Łodzi na terenach dawnej przędzalni i tkalni Franciszka Ramischa przy ul. Piotrkowskiej 138/140
czyli kolejna perełka z czerwonej cegły, która przeszła rewitalizację.
Obiekt znajduje się na liście siedmiu nowych cudów Polski, która powstała w 2014 roku w oparciu o wyniki plebiscytu z udziałem czytelników „National Geographic Traveler”.*
W budynkach po lewej i prawej stronie mieszczą się liczne restauracje, showroomy, concept store i klubokawiarnie, a także biura architektów, projektantów mody i designu.
Jaka jest odsłona historyczna miejsca?
Tkalnia i przędzalnia funkcjonowała tu na przełomie XIX i XX wieku. Po upadku w czasach, które jeszcze ja pamiętam, na podwórzu istniało swego rodzaju zagłębie azjatyckiego jadła, nazywane przez łodzian „China Town”, które dobrze wspominam.
A dziś mamy tu odrestaurowane powierzchnie, elewacja nie jest jeszcze w stu procentach odnowiona, ale muszę przyznać, że ma to swój klimacik.
Wybraliśmy się tu wraz z szóstką znajomych, aby spędzić czas przy smacznie zastawionym stole. Długo zastanawialiśmy się co wybrać, padło ostatecznie na Shamo czyli po staremu od lat na OFF po kuchnię azjatycką.
Przyznam jednak, że ten wniosek wykwitł mi w głowie dopiero teraz, wcześniej o tym nie pomyśleliśmy.
Shamo ma swój ocieniony ogródek. |
Restauracja zrobiła na mnie szalenie pozytywne wrażenie wizualne. Nie byłam w tym odosobniona, jeden z naszych przyjaciół podzielał moje refleksje.
Loftowy styl, cegła wyzierająca spod tynku, żeliwne wykończenia, czarne rury pod sufitem i ta rozdzielnia z kwiatkiem... po prostu się zakochaliśmy w niej... Już mieliśmy brać do domów, podzielić ją na pół, ale... w którą stronę piłować...? Z powodu braku decyzji, rozdzielnia została jednak w restauracji.
Ta piękna rozdzielnia z kwiatkiem... |
Drugą atrakcją była obsługa przez robo-kelnera o nazwie Bella. Pierwszy raz miałam styczność z tą maszyną, ogólnie wypatrzyłam ją idąc do toalety (czytałam kiedyś artykuł na jej temat) i liczyłam, że do naszego stołu także podjedzie.
Gdzieś tam jeździła...
Robo-kelner prawdopodobnie myśli, że jest kotem. Ma około metra wysokości, przywozi do pięciu tac z zamówieniami jednocześnie, potrafi mówić i reaguje na dotyk także mimiką. Potrafi śpiewać urodzinowe piosenki.
To nie jest początek redukcji etatów, sporo na ten temat poczytałam, chodzi o usprawnienie obsługi, bo człowieka w gastronomii nie da się zastąpić.
Kelner bądź kucharz, pizzermen może położyć na robocie gotowe danie lub picie, wybrać numer stołu i "puścić" go na salę. Bella jedzie, dostarcza potrawy do wybranego stołu. Warto dodać, że robot może zawieźć kilka zamówień jednocześnie. Jest on u nas od kliku dni, więc cały czas staramy się go odpowiednio zaprogramować, tak, żeby goście bez wstawania mogli swoje zamówienie odebrać - mówi Michał Kowalski - właściciel lokalu.**
Warto pamiętać, że kot jest jednak w pracy, a zbyt długie drapanie za uchem skwituje słowami „zostaw mnie w spokoju”. Kiedy pizza jest gotowa, mruczek podjeżdża do stolika i mrugając sygnalizuje, żeby odebrać talerz. Jeśli któryś z gości się pomyli i sięgnie nie po swoje danie, kot powie mu, aby oddał je z powrotem.
Nadgorliwe mizianie za uszkiem może go zniecierpliwić, ale naprawdę się zdenerwuje (nie radzimy sprawdzać) kiedy zajdziemy mu drogę. Kiedy pędzi w kierunku stolika nic nie jest w stanie go zatrzymać. Wówczas usłyszymy groźne „zejdź mi z drogi” lub zadziorne „bo cię przeskoczę”.***
Do jakich interakcji zmusiliśmy kota, zdradzą to te dwa krótkie filmiki. Podkręćcie dźwięk, bo słabo go słychać w restauracyjnym zgiełku:
Co o tym myślicie i czy podoba Wam się OFF?
OFF Piotrkowska będzie się rozwijać. Więcej na łódź.pl (wizualizacje)
_____
Oj, dawno mnie w Łodzi nie było... :)
OdpowiedzUsuńPolecam. :)
UsuńKelner robot nigdy mnie nie obsługiwał, a szkoda, bo kelnerzy w ludzkiej skórze czasami zostawiają wiele do życzenia.
OdpowiedzUsuńW drodze ze Śląska spotkaliśmy turystów, którzy przekazywali sobie, co warto zwiedzić w Łodzi:-)
Czasami tak, masz rację, człowiek ma emocje, może być danego dnia smutny czy sfrustrowany, wiadomo, że te emocje czasem puszczają w niewłaściwych momentach. Niekiedy trudno być profesjonalnym przy obsłudze, wiem to po sobie jako ekspedientce.
UsuńA robot to tylko robot i może dać troszkę zabawy, np. kiedy go dotykasz, a on krzyczy, że to swędzi. ;)
Mnie ta Łódź coraz bardziej przyciąga. W końcu odwiedzę. Co do robota kelnera. Nie jestem przekonana. Teraz atrakcja, a później wygryzie ludzi. Bo roboty lepsze... oby tak nie było.
OdpowiedzUsuńJuż wypowiedziałam się na ten temat słowami pracownika restauracji. ;)
UsuńNiesamowite! Jeszcze nie spotkałam się z takim robotem, muszę przy okazji odwiedzić to miejsce :)
OdpowiedzUsuńTak, to dość ciekawe doświadczenie. :)
UsuńW Łodzi byłam dwa razy i akurat udało mi się być na tym ładnym przystanku więc go kojarze. Co do robo-kota to powiem Ci, że czad, technologia idzie do przodu i myślę, że również dla dzieci ten kot może być niezła atrakcja :)
OdpowiedzUsuńMój chłopak pochodzi z okolic Lodiz, do może kiedyś jak polecimy na urlop do Polski to się wybierzemy do tej restauracji :)
Jeśli dzieci są spokojne, go to jednak nie jest zabawka. ;)
Usuń