niedziela, 24 marca 2024

Więcej o OFF-Piotrkowska.

Na terenach dawnej przędzalni i tkalni Franciszka Ramischa powstał nowatorski pomysł rewitalizacji niszczejących murów, celem oddania obiektu w ręce mieszkańców.
Podoba mi się połączenie starego z nowym, dlatego nie będę ukrywać, że opis ten, wyrywa mi się prosto z serca.
To miejsce ma specyficzny klimat i nie da się tego ukryć. On kipi. Tutaj zostało skumulowane działanie kultury, sztuki, ekologii i zrównoważonego rozwoju oraz biznesu.

Pierwszy raz na OFF zabrałam Was latem ⏩OFF Piotrkowska i robo-kelner.


RÓŻNE ETAPY ŻYCIA

Przędzalnia i tkalnia Franciszka Ramischa zaczęła rosnąć w wieku XIX. W 1879 roku, Ramish miał ręczną tkalnię wyrobów bawełnianych i zatrudniał kilku zaledwie robotników. Produkowali chustki.
W 89' miał już maszynę parową (64 krosna mechaniczne i 70 robotników); w 1897 roku podwoił liczbę podwładnych.

Dynamiczny rozwój fabryki został brutalnie zahamowany przez wojnę. Maszyny zostały zniszczone.
Następnie rok 1989, nowe i niepewne czasy, kapitalizm rujnujący fabrycznych gigantów. Na szczęście ten obiekt nie runął.
Gdy fabrykant rozwinął ponownie skrzydła, wybuchła II WŚ.

Po wojnie znalazły tu swe miejsce: Łódzka Przędzalnia Przemysłu Bawełnianego, a później Zakłady Przemysłu Bawełnianego im. gen. Waltera.

Od 1999 r. pracowały tu różne firmy. Pod koniec 2011 r. właściciel kompleksu uruchomił nowatorski projekt OFF Piotrkowska Center.
Dziś słynie  z zajęcia Pierwszego miejsca w konkursie "Siedem Nowych Cudów Polski" zorganizowanym przez magazyn National Geographic Traveler. Potem telewizja CNN, ogłosiła OFFa „najfajniejszą dzielnicą w całej Europie”.






CO SIĘ ZMIENIŁO?

Rozpoczęto rewitalizację dawnego magazynu i skarbca fabryki Ramischa – dziś Sepia Office.
Wkroczyli specjaliści branży IT i start-upów. Zostały otwarte biurowce Teal Office i Sepia Office. Skończono rewitalizację wieży przykrytej hełmem.
Wpłynęła kolejna pierwsza nagroda, tym razem za stworzenie miejsca wydarzeń kulturalnych, inicjatyw artystycznych i prospołecznych oraz budowanie przestrzeni publicznej nakierowanej na przemysł kreatywny.

Szklany wieżowiec banku przy ul. Sienkiewicza. Widać z Off'a, poniżej zabytkowe kamienice.




To jest ten brudny styl miasta, który pokochałam. Czerwone cegły historii, szkło i żeliwo. Innowacyjność, ciekawe połączenia. Dla jednych bałagan, dla innych artystyczny ład i nieład.

9 komentarzy:

  1. Jest klimacik, mam nadzieję, że wreszcie zawitam do Łodzi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, że latem Ci się bardziej spodoba, bo pojawi się mnóstwo zieleni. ;)

      Usuń
  2. W twoich zdjęciach jest coś, co mogę nazwać esencją Łodzi. Potrafisz uchwycić to, czego moje oczy zdają się nie dostrzegać, gdy od czasu do czasu w Łodzi jestem. Ech, chyba będę musiała przejść się po tym mieście tak na spokojnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrzę na to miasto sercem. Oko artysty też może robić swoje, ale przede wszystkim pokazuje to, co chwyta mnie za serce. Gust oczywiście też pomaga. Ktoś inny mógłby się w ogóle nie zachwycić tymi rzeczami, które ja publikuję i skrytykować dane miejsce.
      I ja mam takie miejsca w Łodzi, których nie lubię i więcej tam nie łażę. ;D

      Usuń
  3. Wszystkie te rzeczy pokazane na zdjęciach to bardzo nie moja bajka. Żadne odrapane cegły, żadne stalowo-szklane potwory, żadne lofty i gołe betony. Straszna moda nastała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, już rok nie byłam i tęsknię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pomyśleć, że kiedyś tu było Chinatown... ;)

      Usuń