Jest to moja podróż urodzinowa, tym razem wybraliśmy się w kieleckie. Powiadam Wam, mit o tym jakoby w kieleckim piździło, jest nieprawdą.
Jest to wycieczka jednodniowa.
🚣 Z Łodzi trasę samochodem przejeżdża się w 2,5 h (153 km)
📍 Urodzinowa wędrówka na jeden dzień – przystanek 1/7
Jakby ktoś pytał, skarpetki kupiłam w Carrefour'ze, ostatnia para za 0,50 zł. Były tego warte.
Dla fanów urbexu, budynek ma idealny klimat. Oczywistym mankamentem jest zaniedbanie, aż się prosi o opiekę nad tym zabytkiem. Nawet jeśli miałby pozostać w formie ruin, mógłby stać się cennym punktem wycieczek.
Satysfakcjonująca liczba zakamarków, zarówno podziemnych jak i tych na powierzchni. Na piętro już wejść się nie da, po schodach został jedynie ich zarys w obu wieżach.
Umocniona rezydencja magnacka.
Postawił go w latach 1649–1655, wojewoda sandomierski i lubelski, Jan Aleksander Tarło herbu Topór - najbogatszy z rodów magnackich w Polsce. Człowiek ten był nie tylko arystokratą, ale i mecenasem sztuki, literatą i dyplomatą.
Jego drugą żoną była Anna Czartoryska.
Mieszkali tu do roku 1842. W późniejszych latach budynek przechodził z rąk do rąk. kiedy następnym właścicielem został Kazimierz Sosnowski, zastał budynek w opłakanym stanie, dach przeciekał, ogólnie wszystko wyglądało znacznie gorzej...
Przyszły lata sześćdziesiąte, kiedy spłonęły dach i piętro. Nie odbudowano go, ale dalej mieszkano na parterze.
14 lat później zamieszkał tu Józef Paszkowski, jednak 6 lat później wyprowadził się, a mieszkańcy zaczęli rozkradać budulec.
Nastał wiek XX. Nowy właściciel Romuald Kozłowski podjął się prac konserwatorskich, ale zmarł i remont przerwano.
W roku 1921 obiekt odziedziczyła rodzina Dobrzańskich, która mieszkała w nim do 1952 roku.
Ostatecznie pałac przeszedł na własność Skarbu Państwa.
Okolica.
Wzgórze na którym stoi pałac otaczają mokradła, a dalej rozciąga się panorama na otwarte, piękne tereny.
Od południowej części istniał ogród ze stawem i altaną.
Architektura.
Barok w zarysie włoskim, kamienno-ceglany z detalami obronnymi. Wieże mają charakter ozdobny, dwie z nich były klatkami schodowymi.
Detale wykonano z piaskowca i marmuru.
Niestety obiekt niszczeje, gdyż ludzie zrobili sobie z niego śmietk, szalet, miejsce do ognisk i biesiadowania. Stale podpisują się z wyrazami głupoty nieodzownej, co widać na szlachetnych murach.
Na piętro wejść można, klatki schodowe w wieżach to nie jedyne wejścia na górę. Zalecam jednak ostrożność i dobre buty z twardą podeszwą. Wszędzie leży pełno gruzu i szkła.
Podziemia są również dostępne, ale jak zwykle zapomnieliśmy zabrać z domu latarek. Standard.
Równie ciekawe były pomieszczenia zewnętrzne, gdzie strop już całkiem się usypał, ale pozostały ładne kształty ścian i mnóstwo zieleni.
Można sobie wyobrazić doskonałą rewitalizację w postaci zielonych ogrodów pośród czerwonych murów. To już prawie tak wygląda.
🔜 Następny przystanek podróży, już wkrótce.
Lubię takie klimaty;) odkrywanie zapomnianych budowli i zakamarków, a przy okazji odkrywanie lokalnej historii.
OdpowiedzUsuńTeż to lubię. Ma to swój urok w przeciwieństwie do wielu komercyjnie prowadzonych terenów ruin.
UsuńCiekawy obiekt, choć w takich przypadkach nie łażę po piwnicach i strychach, chyba że ktoś pilnuje i zapewnia , że bezpiecznie...
OdpowiedzUsuńTrzeba ocenić najpierw czy może przejść. Jakakolwiek wątpliwość każe zawracać. Tutaj nie miałam wątpliwości, solidna konstrukcja.
UsuńNie do końca moje klimaty, więc pozwolę sobie co innego skomentować - ale pięknie się prezentujesz (męska część czytelników będzie mieć na czym oko zawiesić :)) Miałam też pytać, jak to się stało, że masz taką imponującą opaleniznę (wiem, że nie lubisz intensywnego słońca), ale po innych wpisach i ujęciach widzę, że to chyba tylko tak padające światło?
OdpowiedzUsuńPS
Nadrobiłam wszystkie zaległości :)
Jestem opalona i to dość mocno. Tam gdzie jestem w całym kadrze, widać chyba najlepiej. Efekt szlajania się. Opaleniznę złapałam szwendając się albo jeżdżąc na rowerze po Łodzi i okolicach. I powiem tak – efekt może jest, jak w ubraniach jestem, ale dupa blada. 🤣🤣
Usuń