Dziś Łódź plenerowo. W zimie zdecydowanie trudniej jest przykuć oko miejskimi zdjęciami, bo ani zieleni, a o słoneczne światło trudno. To są te składowe, które przyciągają nie tylko oczy, ale i serca. Nasze codzienności subtelnie owiane w coś ładniejszego niż pochmurny zimny świat – wabią.
Ale są pewne plusy.
Umykające promienie słońca wyciągają mnie z domu na spontaniczne spacery. Ten eteryczny dar dnia, pięknie rozjaśnił ulice.
Korony drzew ogołocone z liści, odsłoniły willę Ludwika Grohmanna, która rzadziej jest fotografowana od ulicy Kilińskiego, bo zasłaniają ją drzewa.
Był to naprawdę przyjemny dzień.
Willa Ludwika Grohmana
W 1881 roku wybudowano okazałą, neorenesansową willę. Prestiżowa i jedna z pierwszych tak luksusowych rezydencji w Łodzi.
Mam z nią związane pewne wspomnienie. Nie pamiętam ile wtedy miałam lat. Byłam z rodzicami na spacerze i moje oczy zwróciły się w stronę tego pałacu. Wówczas był on wtedy kompletną ruiną.
Tata widząc mój wzrok, zachęcił mnie, byśmy weszli do środka. Zatrzymałam się na schodach. Bałam się iść dalej.
Czasami żałuję, że nie urodziłam się wcześniej.
Ulica Kilińskiego na początku XIX wieku przebiegała przez tzw. osadę przemysłową, czyli dziś byśmy powiedzieli: osiedle. Mieszkali tu tkacze lnu i bawełny. Osada nosiła miano Łódka.
Na początku była to ulica Widzewska.
Pod koniec wieku rejon nabrał wartości i ważności. Przyjeżdżał tu pociąg z Koluszek, aby zabrać towar na tereny Rosji.
Co się wtedy działo w Łodzi?
Powstała cerkiew św. Aleksandra Newskiego, a przy Tuwima wzniesiono budynek Poczty Głównej. Przy Narutowicza powstał luksusowy wówczas Hotel Polonia, a naprzeciw Dworca Fabrycznego, modernistyczny "Dom – Pomnik Józefa Piłsudskiego", czyli dzisiejszy Dom Kultury.
Dom dyrektorów fabryki Grohmanów
![]() |
źródło zdjęcia |
Willa niczym pałac, nawet dwory bywają mniejsze...
OdpowiedzUsuńFabrykanci z rozmachem budowali.
UsuńPrzepiękne budynki. Prawdziwe architektoniczne perełki 🤩!!!
OdpowiedzUsuńdziś mam taki klimat wewnętrzny, że najbardziej mi się spodobała fotka "Róg Orlej i (tu nie wiem)"... pozornie nic się na niej nie dzieje, na rusztowaniu nie dość, że nie widać tempa roboty, to nie widać żadnej roboty... ale spoko, coś się jednak dzieje: wyluzowany tata odprowadza cę do szkoły, zaraz miną przechylony znak drogowy... a w tle auto, którym powozi kierowczyni/kierowca, spieszy do pracy po robocie /czytaj: po udanej randce/... a puenta, taka chwilowa, jest taka, że najwięcej się dzieje tam, gdzie nic się nie dzieje...
OdpowiedzUsuńaha, jeszcze nie koniec tego mojego pieprzenia... ta fotka nad "Ciekawa kamienica"... cudo... tam się jeszcze mniej (pozornie) dzieje...
https://youtu.be/OnJfAqe9mo8?si=eNTRBy9HV7LMlJXi
p.jzns :)
*/errata: "cę" - ma być "córę" :)
UsuńKilińskiego / Orla. ;)
UsuńZazwyczaj chodzę na takie zdjęcia rano, gdy słońce jest niziutko. To była niedziela, więc historia o córce odprowadzanej do szkoły, właśnie legła w gruzach... 😆
I o takiej porze mało się dzieje. W tygodniu Kilińskiego bywa wręcz zatłoczona.
niech będzie, że szli do kościoła, tego rzymskiego, po co oni to sobie robią, znaczy ojciec córce, ale to już taka żartobliwa dygresja, LOL...
Usuńbo do Żabki po ciepłe bułki tata by chyba dzieciaka nie fatygował, skoro niedziela, to niech sobie dziewczyna pośpi...
ale... tłok na ulicy to jedno, za to na chodniku?... po co?... wyjaśniło się jednak, przynajmniej trochę, czemu nie ma ruchu na rusztowaniu :)