Nauczyłam się w życiu kierować czuciem. Nawet nie sercem, które miewa głupie pomysły, ale czuciem, które rozplątuje pęki na skomplikowanych przez rozum splotach.
Ulica to doskonale szlifuje i nazywam to sprytem ulicznym. Tym właśnie jest eksploracja miasta – wnikliwością artysty, który zaczaja się w podcieniach polując na doskonały kadr.
Wtedy nic nie jest oczywiste. Idziesz najpopularniejszą w mieście ulicą, ale wiesz doskonale, że żadne z Twoich zdjęć nie będzie tym cukrem, które przywożą do domów turyści na swoich zdjęciach.
Ulica Piotrkowska z perspektywy człowieka, który prześwietla to miasto od wielu już lat, jest zaproszeniem do spaceru, na które nie można odmówić.
Kolejny raz przedstawiam ⏩Łódź Nieoczywista okiem ⏩Radka "Redmana" Stepnia.
Wydarzenie pokazało, że nie ma złej pogody – są tylko interesujące warunki fotograficzne.
Jestem zdania, że fotkę w słoneczny dzień, każdy potrafi strzelić. Tego wieczoru spotkaliśmy się, aby nauczyć się strzelać wtedy, kiedy dzień staje się historią, paletę kolorów zakrywa jednolity cień, a każde źródło światła, może stać się wtedy płomieniem na matrycy.
Możliwe, że każdy nocny fotograf to czarodziej.
Poniżej przedstawiam Wam swoje foto-żniwa, ale będzie to jednocześnie relacją ze spotkania, które miało być stricte fotograficznym, ale 80% przybyłych, nastawiło się na eksplorację Łodzi, a nie lekcje.
Radek sprostał oczekiwaniom i spotkanie szybko zmieniło swoją formę, fotograficzny spacer przerodził się natychmiast w spacer po nieoczywistościach i ciekawostkach. Opowiedział nam sporo o każdym z tych miejsc, a zmrok nadał temu interesujący klimat.
Można więc powiedzieć, że oswoiliśmy ciemności.
Mam tylko nadzieję, że nie pomyliłam numerów ulic, jeśli czyta to jakiś Łodzianin, to bardzo proszę śmiało mnie poprawiać.
Wydarzenie uwieczniałam telefonem i aparatem. Ponieważ w fotografii nocnej nie jestem mocna, telefon ratował mój materiał.
Aparat trzeba potrafić dobrze ustawić – wyczuć, obserwować efekt. Czasami nie wychodzi i wtedy ratuję się funkcją automatyczną, ale efekt nie jest taki jakbym chciała. Oto więc odpowiedź na pytanie, co ja tutaj w ogóle robiłam. Odpowiedź idąca za pytaniem – dlaczego publikuję tak mało zdjęć nocnych? Bo telefonem to każdy cyknąć potrafi i się tu nie popiszę. Aparatem na automacie też.
Pierwsze zdjęcie niniejszego wpisu, zrobiłam telefonem. Ktoś nawet do mnie napisał na FB z pytaniem, czy mogę mu je przesłać, bo tak mu się podoba.
Drugie zdjęcie zrobiłam aparatem, intuicyjnie. Trochę za ciemne, moim zdaniem i za dużo szumów.
Trzecie zdjęcie, to z samochodem, zrobił moim aparatem Radek. Zrobił je na szybko z ręki żeby coś pokazać.
Chcemy się uczyć od ludzi, którzy w danej dziedzinie są mocniejsi od nas, to naturalne. To jak ze sportem, wybierając sobie trenera, patrzymy na jego sylwetkę, bo wchodząc w jego program treningowy, będziemy prawdopodobnie wyglądać prawie jak on. Dlatego w tym celu wybierałam trenerki, a nie trenerów, bo rozkład masy ciała i rozkład mięśniowy są zupełnie inne, cóż będę tłumaczyć, to logiczne.
Idziemy do celu, a więc wpatrujemy się w efekt końcowy. W przypadku sportu, będzie to wygląd Twojego trenera, w przypadku fotografii, będą to zdjęcia, jakie robi fotograf, u którego chcesz się uczyć.
Piotrkowska 8 – CHINATOWN W BRAMIE, PARYŻ NA KLATCE SCHODOWEJ
Podwórza i wnętrza klatek schodowych, zawsze będą mekką dla poszukujących indywidualnych kadrów. I tu się umiejętnościami nie popiszę, bo mój obiektyw jest bardzo dalekowzroczny.
Za to telefon czuje się jak ryba w wodzie, jak ślimak w sałacie, jak grzyb w zgniliźnie.
I tu mamy bardzo nietypowe zestawienie. Brama rozszarpuje zmysły estetyczne, podwórze zaś klasyczne z ryzalitami, a w środku ładny detal i kunszt ślusarski.
Piotrkowska 29 – TROCHĘ GORYCZY / TROCHĘ SŁODYCZY
Podwórko z przygodą. Typowa studnia, może wielu nie zachwyci, ale te niby-wieżyczki skradły moją uwagę. I znalazłam w oknie nieużywane kręcone schody. Na samym dole były drzwi na tę klatkę, ale cały parter ktoś zasypał gruzem, więc widok dostępny tylko z piętra.
I tu Was zaskoczę, wejście od innej strony i klimat zmienia się diametralnie:
Piotrkowska 36 – TO PODOBNO NIE W ŁODZI 😆
Zdjęcia poszły w Internet, ktoś się pytał, czy to naprawdę u nas w Łodzi. Ano schowało się takie ciche, ładne miejsce w samym centrum miasta. Powiadam Wam, zaglądajcie na podwórza podczas swoich spacerów.
Pierwsze zdjęcie z aparatu. Ja widzę szumy. 😑
Piotrkowska 41 – "NIE WIEM, NIE CHODZĘ TAM"
Parę osób pytało się mnie gdzie jest to słynne podwórko z kulą z zębatek. Odpowiedź brzmi, że nie wiem, nie chodzę tam, w ogóle unikam Piotrkowskiej. 😂😂 Ci co już mnie poznali, wiedzą też, że wolę pokazywać Łódź bez cukru, nawet sobie taki cykl na TikTok otworzyłam.
Melduję, że byłam, widziałam, słodkie fotki cyknęłam.
Klatka mi się spodobała, lubię takie "dziurkowane" schody.
Piotrkowska 43 – TO WYGLĄDA JAKBY HISTORYCZNIE...
Stare napisy, numery i wyzierająca spod tynku cegła, bruk w bramie.
Pierwsze zdjęcie z aparatu.
Piotrkowska 67 – TAJEMNICA BRAMY
Dacie wiarę, że to tylko styropian?
Piotrkowska 78 – NA WYSOKI POŁYSK
Cegła klinkierowa, błyszcząca w deszczu, widać to idealnie, na pewno jeszcze lepiej w słońcu po deszczu.
I prawdopodobnie jest to jedyne miejsce w Łodzi, gdzie zobaczymy też zieloną cegłę.
Piotrkowska 86 – POPULARNE MIEJSCE
Najpierw pokażę Wam fasadę, zrobiłam zdjęcie jak każdy kiedyś:
Wejście też niczego sobie
I to co warto zobaczyć zdecydowanie za dnia, witraż:
Ale brama już się sypie, została zabezpieczona zieloną siatką. Klatka schodowa jeszcze wygląda, znajdziemy też fragment pracy odkrywkowej.
Ale mieszkańcy mają tutaj warunki liche. Czynsz najwyższy w Łodzi, kibel w korytarzu.
Piotrkowska 88 – KUCZKA
Jak wchodzimy w bramę, zadzieramy głowę do góry. A kuczkę polecam oglądać za dnia, bo nie jest doświetlana.
Kuczka zastępowała namiot w święto Sukkot.
Przykładowe kuczki w Jerozolimie:
źródło zdjęcia |
Piotrkowska 90 – DZIWNA RZEŹBA
Wnioskuję po cycach, że to są baby, natomiast po twarzach, że chyba jednak guźce...
Tu być może należałoby wykonać egzorcyzmy.
Więckowskiego 2 – BAJKOWE PODWÓRZE
Mam na siebie krytyczne spojrzenie, ale i świadomość swojej wartości. Chcę szlifować się w tym co kocham robić, unosząc się na skrzydłach marzeń o zawodzie, w którym z chęcią mogłabym stać się pracoholikiem.
Zaczęłam otaczać się ludźmi, którzy czują podobnie i wszystko to zaczęło mieć sens. Nabrało większego znaczenia.
W moim środowisku uchodzę za osobę popieprzoną na tle miasta, postanowiłam więc zmienić środowisko. I w swym szale twórczym czuję się doskonale, niczego nie musząc się wstydzić.
Serdeczne podziękowania dla tych, którzy mnie w tym wspierają. Jestem szczera, a nie miła – nie opowiadam o ludziach, których nie lubię.
Czucie jest bardzo ważne, otaczanie się wspierającymi ludźmi chyba równie ważne. Zdjęcia Piotrkowskiej Street bardzo ciekawe, w ogóle ta ulica jest ciekawa, pamiętam ją dobrze. Rób swoje, pisz, rób zdjęcia. Pozdrawiam - listopadowo nieprzytomna.
OdpowiedzUsuńSą rzeczy, podczas których szerzej otwierają mi się oczy. Listopad nie działa na mnie nieprzytomnie. Listopad mnie zachęca, ale w mojej sztuce jest nieoswojony. Staram się okiełznać braki światła i tworzyć znacznie wyraźniej niż kiedyś.
UsuńGdybym zaczęła prowadzić tego bloga jakieś 5 lat temu, w ogóle nie chciałabyś tu zaglądać. Widzę, że poziom mi się znacznie poprawił i każdy progres mnie wkręca, chcę więcej.
To jak w tym porównaniu z trenerem personalnym, że widzisz cel i nie poddajesz się, apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Nie jestem może chorobliwą perfekcjonistką, ale na pewno daje mi to dużo radości.
nie wiem, jak się fachowo, architekturowo nazywa taki drewniany balkon(?) w kamienicy, widywałem to w niejednym mieście, więc dlaczego miałbym takiego nie zobaczyć w Łodzi?... ale tak osobiście to kojarzy mi się z pewnym hotelem w Krakowie, nawet fajnym, do tego tanim, jak na inne takie miejscówki w okolicy... jednak moja Lady czemuś go nie lubiła i potem zawsze się zastrzegała za następną wizytą w tym mieście żeby nie tam... nie upierałem się, aż tak się w tym hotelu nie zakochałem, żeby robić problem z niczego... teraz czasem się tylko przekomarzamy wspominając ze śmiechem całą historię związaną z tym obiektem...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Zdaje się, że to drewniany krużganek.
UsuńNiektóre kadry bardzo ponure, niczym wyjęte z londyńskiej mgły...
OdpowiedzUsuńWiduję ostatnio ładnie oświetlone nie tylko kamienice i zabytki, ale i prywatne domy.
Każdy czuje inaczej. Wiesz... ja uważam, że w klimacie londyńskiej mgły, jest romantyzm. XD
UsuńW pewnym sensie tak, zwłaszcza gdy z londyńskiej mgły wracam do ciepłego domu:-)
UsuńBardzo dobrze, że się odcinasz od toksycznych ludzi i zaczynasz otaczać bardziej inspirującymi. Ja też tak zrobiłam. Mało tych inspirujących zostało ale za to nie ma już wokół mnie gawiedzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego nowego obrazu :)