wtorek, 24 czerwca 2025

A w oknie niby woalka wdowy... | URBEX

Odsunięta od zgiełku, choć przy popularnym miejscu w Łodzi w dobrze wszystkim znanej kamienicy jest oficyna, a w niej przepaść...

...przepaść czasów, zapomnienia i niebezpieczeństwa wlokącego za sobą upadek.


Stopnie miast prowadzić w górę, ciągną już tylko w dół.

Szmery wspomnień ukrywają się pod kurzem i pajęczynami. Bujna roślinność zaznacza, że życie toczy się dalej, jednak wrażenie, że już niedługo...

...niedługo ściany złożą się jak skomplikowane origami, by z pyłu i huku wydobyła się mozaika gruzów.

Tylko czekać...

...czekać aż oficyna pociągnie za sobą konstrukcję kamienicy, w której mieszkają ludzie.

Z czułością patrząc jak kamień na kamieniu dzielnie się trzyma, jeszcze czulej jej dobrobyt wspominam i choć historia pisze się dalej, kończy się już... dość ospale.



Pozdrawiam ciepło panią, która z szeroko otwartymi oczami z niedowierzania, patrzyła przez swoje okno na szaleńców oglądających ten ukryty w cieniu kamienicy, zakątek.

Dziś na zdjęciach oficyna będąca częścią kamienicy należącej do rąk prywatnych. Wyprzedzam więc zapytania o ciąg dalszy – miasto nic nie może, nawet chcieli wyburzyć całość, lecz nie otrzymano zgody. A właściciel raczej nie planuje remontu.
Moim zdaniem wyburzyć byłoby szkoda. O ile oficyna raczej jest już nie do odratowania, budynek frontowy zdecydowanie mógłby być kolejną perłą Łodzi, zwłaszcza, że stoi przy zadbanym i popularnym miejscu.

Jeden z internautów, poznawszy to miejsce, napisał do mnie w tej sprawie. W oficynie mieszkał jeden lokator. Eksmitowano go w trybie natychmiastowym. Dotąd ponoć tuła się po hostelach, bo nie stać go na wynajem, ani tym bardziej zakup mieszkania.

Wstęp tutaj nie jest łatwy. Prosto z ulicy nie wejdziesz. Ba, z podwórza nie wejdziesz. Droga prowadziła – jak film sugeruje – ścieżką dachowca. A i tu nie tak prosto się znaleźć, potrzeba dwóch rzeczy oraz alpinistycznego doświadczenia. 😉

Gdyby nie widelec, w ogóle byśmy nie zaczęli tej przygody. Mój turystyczny widelec przy okazji uczynił mnie prawdopodobnie najlepiej przygotowaną kobietą do urbexu.
O drugiej rzeczy nie wspomnę, ale bez niej zakończylibyśmy drogę do celu w połowie.

Później było jak w grze. Żeby przejść dalej, trzeba było zabrać przedmiot z pierwszego pomieszczenia i użyć w drugim.
Oczywiście wszystko zostało poodkładane na miejsce i nie pozostał po nas żaden ślad. Ale przygoda świetna.

A jeśli chodzi o stan techniczny... idąc za słynnymi słowami z filmu "Seksmisja":

"Bocian! Patrz! Bocian! Jak on żyje, to znaczy, że my też możemy!"

Skoro znacznie cięższy ode mnie kolega, wszedł i nadal żyje, to znaczy, że i ja mogę. 😆



























1 komentarz: