Wstrętne, paskudne studnie, ciemnica w mieszkaniu, widok z okna na mury... czy faktycznie w tamtych czasach budowano bez pomyślunku, byle ućkać tych kamienic, byle za czynsz do kieszeni wpadało?
Jak to było, o co chodziło – dziś wyjaśniam termin "łódzkiej studni", porozmawiamy też o ciasnych, wąskich klatkach schodowych.
Odpowiedź może wydawać się na razie prozaiczna: czasem są to dziedzińce, a czasem po prostu świetliki.
Te małe i ciasne podwórka, dopiero w naszych rękach zamieniły się w miejsca wypoczynku, oprószone zielenią. Ale co z ich cciasnotą?
Zaczynamy – na podstawie książki "Typologia łódzkiej kamienicy" autorów: Michał Domińczak i Artur Zaguła.
ŚWIETLIKI cóż to jest i po co w ogóle powstały?
Jest to motyw istniejący w kamienicach mieszczańskich średniowiecza i renesansu.
Powstały w celu poprawy oświetlenia oraz wentylacji pomieszczeń. Często możemy je oglądać w narożnikach na połączeniu oficyn.
Nadal brzmi jak cięcie styropianu tępym nożem?
Problem zbyt małego podwórka, czyli – kiedy samo podwórze, staje się świetlikiem.
Celem podwórzy wokół których krąży wiele nienawistnych opinii, nigdy nie było stworzenie rekreacyjnego dziedzińca, jakim są szerokie powierzchnie, zazwyczaj otwarte z jednej strony.
Tzw. podwórza-studnie, to świetliki mające na celu doświetlanie i wentylację klatek schodowych i pomieszczeń drugorzędnych.
Pierwotnie salony czy gabinety, znajdowały się na przodzie frontowych kamienic.
Od strony podwórzy jak i w oficynach, mieściły się (prócz klatek schodowych), pomieszczenia gospodarcze, kuchnia.
Rozkład:
Pokoje reprezentacyjne umieszczano od frontu, dalej jadalnia w środku, kuchnia i pomieszczenia sanitarne w oficynach.
Dziś kompletnie się to pozmieniało, lecz zamysł architektów był zgoła dobry.
Dosadnie:
Jeśli podwórko zostało stworzone WYŁĄCZNIE w celu doświetlenia klatki schodowej, korytarzy, toalet, łazienek, kuchni; to takie podwórze jest TYLKO ŚWIETLIKIEM, a nie pato-deweloperką XIX czy XX wieku.
Jeżeli na podwórze były skierowane okna mieszkań, wówczas podwórze jest pełnoprawnym DZIEDZIŃCEM.
Świetliki były popularne również w zabudowie Wiednia i Paryża.
Problemem ciemnych mieszkań w kamienicach jest tylko to, że dziś tworzy się je w miejscach, w których pierwotnie były pomieszczenia gospodarcze lub najwyżej mieszkania służby.
Drugim problemem jest to, że niegdyś otwarte podwórza-dziedzińce, współcześnie pozamykano nową zabudową, odbierając dostęp światła do dziedzińca, który automatycznie stawał się tą nienawistną studnią.
Budynki nie posiadające własnego dziedzińca, bądź takie, w których występujący dziedziniec jest niewielkich rozmiarów, a okna mieszkań są skierowane na granice działki, są nazywane układami odśrodkowymi lub zwartymi.
Kamienice, w których mieszkania skupione są wokół podwórza (dużego dziedzińca), są określone jako układ dośrodkowy lub dziedzińcowy.
To najstarszy układ, zainspirowany renesansowymi i barokowymi pałacami miejskimi. Ten układ swoje korzenie ma w średniowieczu, gdy budowano domy frontowe z oficyną boczną (kształt litery "L")
I tu znów należy się zastanowić, jaki był pierwotny cel podwórza i jak od początku wyglądał układ mieszkań kamienicy.
Podział łódzkiej architektury mieszkaniowej:
Dom małomiasteczkowy – piętrowy z pojedynczą klatką schodową.
Dom czynszowy – minimum 3 kondygnacje, prześwit bramny umieszczony symetrycznie, klatka schodowa, oficyny boczne.
Kamienica czynszowa – wyższa od domu czynszowego (od 3 do 5 kondygnacji), oficyny. W parterze lokale usługowe. Czasami występuje więcej niż jedna klatka główna.
Kamienica wielkomiejska – w Łodzi maksymalnie 5-6 kondygnacji. Prześwit bramny umieszczony asymetrycznie.
Zdarzają się odmiany kamienic mieszkalno-handlowych, w których parter i pierwsze piętro, zajmują lokale usługowe i handlowe.
Wówczas z całą pewnością występuje więcej niż jedna klatka główna.
Klatki schodowe – tzw. komunikacja pionowa
Wyróżnia się:
schody reprezentacyjne – prowadzą głównie do mieszkań
schody pomocnicze (te wąskie i strome) – służbowe, kuchenne, lub techniczne
Typy doświetleń schodów:
Oświetlenie pionowe, boczne – zdecydowanie najskuteczniejsze. Doświetla wszystkie kondygnacje. Najciekawsze możemy obserwować w kamienicach modernistycznych, tzw. "termometry".
Oświetlenie odgórne, świetlik w dachu – ładne, spektakularne, ale nie sprawdza się w wielokondygnacyjnych kamienicach, im niżej, tym ciemniej.
![]() |
Efekt doświetlania górnego. |
![]() |
Przykład pionowego doświetlania klatki schodowej w modernizmie. Kilińskiego 82. |
Struktura mieszkań:
Łazienki i toalety, zawsze były umieszczane w ciasnym, nieoczywistym miejscu, z małym dostępem światła. Narożniki wewnętrzne, wgłębienia, wnęki wspomnianych na początku studni doświetlających.
Masz w tym miejscu pokoik, bądź jego część? To nie było w zamyśle architekta.
Przykład pokoju na łączeniu kamienicy frontowej z oficyną:
Pokój berliński – był to pokój przechodni ze ściętym narożnikiem, ze słabym doświetleniem.
Połączenie skośne jest najbardziej archaicznym sposobem. Robiono tak już w średniowieczu.
Połączenia w Łodzi są bardzo różne i rozmieszczenie rzutuje na kształt elewacji rewersu. To tzw. uskoki elewacji.
Najczęściej, celem uzyskania większej przestrzeni, wysuwa się pomieszczenia w ryzalitach i najczęściej "pozbywano" się w ten sposób klatek schodowych.
Przykład podwórza kamienicy przy Kilińskiego 115:
Najczęściej wejście do kamienicy znajduje się w bramie i tamtejsze drzwi prowadzą na reprezentacyjną, szeroką klatkę schodową.
Natomiast klatki w oficynach (dla służby), bardzo często były strome i wąskie. Uważam, że też bywają bardzo ciekawe. W oficynach można spotkać nawet kręcone. Zajrzyjcie sobie do oficyny przy Piotrkowskiej 29 lub przy Wschodniej 38.
Ciekawe też są klatki schodowe w narożnikach wewnętrznych (między oficynami), np. Włókiennicza 22.
Zdarza się, choć rzadziej, że w oficynie pojawia się druga reprezentacyjna klatka schodowa.
☝Co do wcześniej omawianego doświetlania schodów – w Łodzi najczęściej stosowano boczne. I teraz kilka perełek. Możecie sobie wyciągnąć notesik (teraz będzie dużo adresów) i później osobiście przyjść je pooglądać. Jeżeli jakiś miły mieszkaniec Was wpuści. ;)
Podam też ciekawe przykłady kamienic szerokofrontowych i dwudziałkowych, gdzie pierwotnie miały istnieć wielkie dziedzińce.
Przy Rewolucji 29, schody służbowe przylegają do schodów reprezentacyjnych. Ponadto mieszczą się tam 2 klatki reprezentacyjne i 3 pomocnicze.
![]() |
Rewolucji 29. |
![]() |
Rewolucji 29. Klatka reprezentacyjna. |
![]() |
Rewolucji 29. Klatka reprezentacyjna. |
Klatki schodowe narożnikowe, to jak wspomniałam, rzadkość.
Przy Włókienniczej 22 mamy taki wzór. Jeszcze bardziej nietypowy jest na rogu ulic Wschodniej i Włókienniczej. Obie klatki, główna i pomocnicza, zlokalizowane są od frontu.
Na rogu Rewolucji i Wschodniej, umieszczona w przylegającym do bramy korytarzu, kręcona klatka.
Typy kamienic o dużych (pierwotnie) podwórzach:
Najstarszym zachowanym przykładem kamienicy szerokofrontowej jest ta przy Wschodniej 50 (połowa lat 70-tych XIX wieku); również: Tuwima 46, Struga 3 i 4, Gdańska 42.
![]() |
Tuwima 46 kamienica Ferdynada Drasche. |
![]() |
Struga 3 i 4. |
Gdańska 42. |
Gdańska 42. |
![]() |
Rewolucji / Wschodnia |
Typy działek, na których budowano kamienice.
Nie było wiele kamienic zajmującej więcej niż jedną działkę. Zazwyczaj było tak, że budowali dwie bliźniacze kamienice i tak jest m.in. z kamienicą Hilarego Majewskiego.
Przy Wschodniej 33/35, kamienice z roku 1890, dwa budynki na innym rzucie, lecz elewacja identyczna.
Inne bliźniaki syjamskie, stoją przy Zielonej 1/3, Żeromskiego 77/79, Struga 32, Rewolucji 42 i Sienkiewicza 37, oraz Sienkiewicza 33.
![]() |
Wschodnia 33/35. |
![]() |
Sienkiewicza 33. |
📌Zatem wiemy już skąd wzięła się opinia o ciemnych mieszkaniach, oraz termin "łódzkiej studni".
Pamiętajmy zatem, że typowe mieszkanie w kamienicy, znajdowało się na froncie i bardzo często miało okna na dwie lub nawet trzy strony.
Studnie wentylacyjno-doświetlające, są obecnie w większości starej zabudowy. Ale to tylko funkcyjne podwórka, a nie dziedzińce.
![]() |
Popełniłam wielki skrót topornych rozdziałów. By lepiej wszystko zrozumieć (i ujrzeć na przykładach wielu ilustracji), polecam zapoznać się z książką osobiście. |
Pamiętam jedno mieszkanie w starej kamienicy, gdzie odwiedzałam ciocię, tam wszystkie okna wychodziły na podwórze, a ubikacja była poza mieszkaniem, pokój od północy był bardzo ciemny...
OdpowiedzUsuńTak niestety rozmieszcza się mieszkania obecnie. Lecz też wiem, że niektórym to nie przeszkadza. Ja jestem np. taki ciemnolub, że jak kiedyś miałam mieszkanie na parterze, a naprzeciwko wysoki blok, to mi nie przeszkadzała ta ciemnica.
UsuńToaleta w korytarzu, to już w tych czasach przeszkoda. Przyzwyczajeni jesteśmy do większej wygody. Pamiętam mieszkalnictwo z toaletą w podwórzu, większość rodziny tak mieszkała i nikt na to nie marudził, nikt nawet nie myślał wtedy, że może być inaczej. Teraz każdy myśli o funkcjonalności mieszkania i słusznie.
mam zaległości, ale w sumie kogo to obchodzi, że odrabiam?...
OdpowiedzUsuńbardzo fajnie wyjaśniłaś, o co chodzi z tymi podwórko-studniami...
za to z tymi planami budowlanymi to było tak: szefuńcio dał nam plan, jak mamy z Kumplem /najlepszym do tej pory/ zrobić fundamenty pod kabinę lakierniczą... byliśmy autentycznie przerażeni, kompletni amatorzy... "dacie radę" stwierdził szefuńcio... i zrobiliśmy to, po czym uznaliśmy, że robimy ewakuację na Kamczatkę, bo takiej kupy jeszcze nigdy nie popełnił... bo tam nic się nie zgadzało, żaden wymiar nie pasował, żadnej linii prostej, tam wszystko było krzywo, nie tak i w ogóle, kupa betonu poszła na grzyby...
potem przyszła ekipa zakładać tą kabinę i stwierdzili, że w życiu nie widzieli tak świetnie zrobionych fundamentów!!!!...
pora była umierać...
p.jzns :)
WOW, no to pogratulować. :)
UsuńO jacież kręcę, chyba przeproszę moje mieszkanie i w ogóle cały blok 😀
OdpowiedzUsuńTo w bloku mieszkasz czy w starej kamienicy?
UsuńDziękuję, jestem fanką Pani bloga ewa0806
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i dzięki za odwiedzanie. :)
UsuńW Łodzi nigdy nie byłem i właściwie mało wiem o tym mieście, jednakże zdaję sobie sprawę, że posiada bardzo ciekawą architekturę, która na szczęście przetrwała wojnę.
OdpowiedzUsuńRównież ponad rok temu przeczytałem książkę „Lódź Ghetto: A Community History Told in Diaries, Journals, and Documents” (Getto łódzkie: historia społeczności opowiedziana w pamiętnikach, dziennikach i dokumentach) pod redakcją Alana Adelsona i Roberta Lapidesa. Chociaż czytałem dużo książek i opracowań o getcie warszawskim, była to pierwsza pozycja na temat getta w Łodzi i jego „słynnego” przywódcy Rumkowskiego.
W Warszawie istniało (i pewnie nadal można jeszcze je znaleźć) bardzo dużo „domów-studni”. Już jako dziecko zastanawiałem się, dlaczego w ten sposób budowano? Ale po prostu istniał taki styl i to było normalne. Czytałem zresztą o nich w wielu książkach, których akcja działa się przed i podczas wojny. Czasami wchodziliśmy przez bramy do ciemnych, wilgotnych i nieprzyjemnych podwórzy, chociaż trzeba było bardzo uważać—‘specyficzni’ mieszkańcy takich często walących się i zrujnowanych posesji nie lubili obcych i lepiej było z nimi nie zadzierać.
Z okna mojego bloku w Warszawie (wybudowanego w 1969 r.) spoglądałem na taki właśnie przedwojenny budynek: prowadziła do niego z ulicy brama, prosto do zabudowanego ze wszystkich stron podwórza-studni. Tylko w tym przypadku ostała się jedynie frontowa część budynku, równoległa do ulicy—pozostała jego część nie przetrwała wojny i na gołych ścianach rysowały się zarysy nieistniejących schodów. A niepotrzebna już brama przypominała o oryginalnym wyglądzie kamienicy.
Pamiętam ten czas, kiedy w podwórza było strach zaglądać. Wychodząc na ulicę blisko mojego miejsca zamieszkania, praktycznie w każdej bramie stała jakaś grupka ludzi, przez którą lepiej nie zostać zaczepionym. Wielokrotnie widziałam różne niebezpieczne akcje.
OdpowiedzUsuńJako dziewczyna z podstawówki, nie szwendałam się tak po Łodzi jak teraz, choć lubiłam spacerować ulicami i patrzeć do góry, oglądać szczątki piękna, bo wtedy Łódź wyglądała strasznie, ale zawsze mówiłam, że ma potencjał. Wtedy zaczęło kiełkować we mnie to przekonanie.
Później w latach liceum z moim pierwszym aparatem, już odważniej, robiłam swoje pierwsze zdjęcia miasta, ale czy było bezpieczniej? Nigdy nie wchodziłam w podwórza, a zwłaszcza na klatki schodowe.
Czasy się mocno zmieniły. Gdyby mi ktoś powiedział, że za dwadzieścia parę lat będę robić zdjęcia na klatkach schodowych przy Limanowskiego (jedna z ulic o złej reputacji), wyśmiałabym tego człowieka.
Tymczasem "studnie" stały się swego rodzaju artyzmem w moich zbiorach zdjęć i nie boję się chodzić z aparatem po zakamarkach. A ten potencjał, o którym wcześniej wspominałam, zaczął być wydobywany.