Słowo spacer może być tytułem tego wpisu, bo choć obraz ocieka reportażem, doznania miałam iście relaksacyjne.
Pewnego popołudnia pomysłem zupełnie spontanicznym było zapoznanie się z osiedlem na Zdrowiu.
Ale swoim zwyczajem poszukałam kilku smaczków i największy park ominęłam, by przybliżyć coś mniej znanego i popularnego.
Zaczęło się parku miejskiego, przez który przepływa rzeczka... czy może raczej kanalik Bałutka.
Bałutka jest jednak rzeką – w zlewni Odry, dopływ Łódki. W tym miejscu jest "skanalizowana" i wygląda mało reprezentacyjnie, powiedziałabym nawet, że niechlubnie. Ale park za to zrobił na mnie wielkie wrażenie, zwłaszcza teraz kiedy w ściółce pełno białego kwiecia.
Skanalizowana rzeka Bałutka. |
Srebrzyńska Park 1
Można by powiedzieć, że blok jak blok, ale ja lubię ten nowoczesny zmysł deweloperski i cieszę się, że w Łodzi realizuje się ciekawe projekty, a nie zwykłe kloce. I kolory też ładne.
W tej okolicy powstaje całe osiedle nowatorskich mieszkań.
Osiedle im. Józefa Montwiłła-Mireckiego
"Fajnie się tu mieszka. Blisko sklepy spożywcze, przedszkole, szkoła podstawowa. Lokalizacja tuż przy parku, w którym można miło spędzić czas. Mili sąsiedzi."
– napisał mieszkaniec na mapach Google
Przeszłam się osiedlem, nie fotografowałam wszystkich charakterystycznych bloków, ale będzie je widać w tle niektórych zdjęć.
edit:
jesień na siedlu:
Moją uwagę przykuły drewniane domy przy samej ulicy. Poszperałam po mapie i dowiedziałam się, że te drewniane wille to budynki dawnej gazowni.
Pierwszy był pomieszczeniem gazowni, (działała jedynie dla tego osiedla). Niegdyś połączona z ogromnym zbiornikiem gazu ziemnego (na placu sąsiadującym z gazownią).
Drugi budynek to dom mieszkalny dla pracowników tejże gazowni.
Rada Osiedla Montwiłła Mireckiego
Ciekawy dom z drewna, przypomina mi dworek. Połowa budynku jest pusta, gołe ściany.
Chaty przy ulicy Siewnej
Kilkanaście parterowych chat z drewna stanowiły kiedyś alternatywę dla mieszkańców z osiedla Montwiłła Mireckiego, których nie było stać na utrzymanie się w blokach.
Brak bieżącej wody, toaleta w podwórku.
Wybudowano je na początku lat 30-tych XX wieku.
Elektryczność założono podczas II wojny światowej gdy nikt w nich nie mieszkał, a służyły jako magazyny. Po wojnie wrócili dawni mieszkańcy. Pomimo niewygód i biedy, przed domami były zadbane ogródki, dziś jednak jest to tylko wspomnienie.
Nadal mieszkają tam ludzie, ale widać wyraźnie, że bez większej troski o domostwo. Mieszkania nie należą jednak do biedoty, co oceniam po niezłych samochodach.
Mapka zbiorcza:
Szary - stara gazownia Żółty - tytułowe osiedle Niebieski - nowe bloki Zielony mały - stare chaty |
Kwitnące zawilce- uwielbiam, ale nie wiedziałam, że już kwitną. Wystarczy trochę deszczu i przyroda staje się bujna. Nie w każdym parku i nie w każdym lesie są zawilce. Do tego, do którego mam najbliżej niestety nie ma.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się takie kolorowe osiedla jak ten blok na Srebrzyńskiej. Duże balkony, na których można urządzić sobie przyjemny kącik. W środku też- jak czuję- wysoki standard.
Podobają mi się chaty na Siewnej. Widocznie brakuje wśród mieszkańców kogoś kto pasjami lubi grzebać w ziemi i dbać o estetykę dookoła budynku.
Pozdrawiam serdecznie
Zawilce zakwitły 2 tygodnie temu i nadal je widuję.
UsuńTak, duże balkony, tarasy, to taki smaczek własnego ogródka. Niestety na moim balkonie po ociepleniu bloku, z ledwością wchodzi jedno krzesło składane. Zwęzili nam balkony o 30 cm.
Te domy na Siewnej są trudne do pokochania albo wręcz bardzo łatwe jeżeli masz serce do surowego życia w zabytku, coś jak w kurnej chacie, ale masz prąd. Nie mam bladego pojęcia jak mieszkańcy urządzili się w środku, dzisiejsze czasy dają wiele możliwości. Sądzę jednak, że pokolenie grzebiące w tamtej ziemi, już dawno odeszło, a młodzi nie chcą się brudzić i to może być przyczyna. Albo zwyczajnie się nie chce z braku czasu i sił. Ja sama nie wiem czy miałabym ochotę jeszcze po pracy fizycznej grzebać w ogrodzie. Od lutego próbuję wziąć się za obsianie zwykłego korytka.... -_-'
Takie zawilcowe pola to specjalność także parku kórnickiego.
OdpowiedzUsuńSuper, jeśli w dużych miastach jest kilka parków i skwery, zwłaszcza dla tych, którzy nie odważa się na dalekie spacery.
Przed naszymi blokami socjalnymi tez stoją drogie auta...
W Łodzi jest 36 parków, w tym kilka bardzo dużych. Do tego skwery. Chciałabym wziąć się za parkowy projekt na tym blogu i przedstawić je wszystkie. Pomysł jest bardzo stary, jeszcze sprzed emigracji. Może wreszcie to będzie ten czas, ten rok. Ale najlepiej będzie poczekać do lata i odwiedzać je kolejno do złotej jesieni. Mogłabym zacząć od czerwca, a te największe ze stawami, zostawić właśnie na jakiś październik. Myślę o tym.
UsuńSwoją drogą to ciekawe, że na najbiedniejszych osiedlach stoją luksusowe bryki. Pamiętasz mój wpis deszczową porą, spacerem po niechlubnych ulicach Łodzi? Jedno zdjęcie, drewniane komórki i biała limuzyna.
Pamiętam, u nas nawet w prasie lokalnej o tym pisano, wtedy ktoś w komentarzu napisał, że w tych drogich autach to goście ;-)
UsuńHa ha, dobre. :D
UsuńPięknie, że nasze miasta, miasteczka mają zielone tereny lub kwiatowe rabaty.
OdpowiedzUsuńU mnie jest zielono, wiosna "buchnęła" na całego!
Pozdrawiam Aniu bardzo serdecznie, słonecznie!
Dziś znów byłam sprawdzić ten park. Kwiaty nadal są, a jest jeszcze bardziej zielono. :)
UsuńPozdrawiasz również, trzymaj się ciepło!
Tyle tajemnic w tych zburzonych murach....
OdpowiedzUsuńLubię takie nowoczesne budynki mieszkalne, w których jest nieco więcej, przynajmniej niejednolita bryła, i kolory.
OdpowiedzUsuńOczywiście oczy zatrzymują się przy tych chatach przy ulicy Siewnej, ale widać, że okna są tam zabytkowe, stare i takie domy są w związku z tym na pewno trudne do ogrzania.
A park z kwiatkami i rzeczką, choćby mało imponującą też zawsze jest plusem. :)))
Miłe masz tereny do spacerów!
Futurystyczne kształty i ciekawe kolory – zaczęło mi się to podobać, kiedy pierwszy raz zobaczyłam taki budynek gdzieś w telewizji. Blokowiska miałam w nienawiści, zawsze szare, jednolite kloce. Pomyślałam sobie: dlaczego tak się u nas nie buduje?
UsuńI dożyłam czasów, w których osiedla bloków są naprawdę ładne. :)
Przeprowadziłam się z osiedla w Łodzi, które nie ma zbyt wielu zielonych terenów w pobliżu, wszędzie trzeba było dojeżdżać. Podobnie w Szwajcarii, by zakosztować przyrody, trzeba już było całodziennej wyprawy, żadnego parku w pobliżu. Teraz mieszkam na rewelacyjnym osiedlu, gdzie podobnie jak za młodu, mam chwilkę do lasu.