wtorek, 7 maja 2024

52 km po Łodzi i nie tylko.

Łódź jest moją dumą. Od kiedy zaczęłam się nad tym zastanawiać, a to było sporo lat temu, moje miasto stanowiło drzazgę w sercu kraju. Ani ładne, ani zadbane, szare i nieprzyjazne. Ale zawsze widziałam w nim potencjał.
Stare obdarte elewacje siłą wyobraźni przeobrażałam w piękne kamienice. Rzeźba wielu posesji to dzieło sztuki. Prawie na każdej ulicy znajdę jakąś perłę.

Dzisiaj czuję dumę przejeżdżając całe miasto, oglądając te bardziej prestiżowe uliczki – to że w ogóle są prestiżowymi - cieszy mnie. Piotrkowska nie jest przereklamowana. Jest piękna.
Łódzkie fabryki, które dostały nowe życie – cegła i żelazo - są zjawiskowe.
Kwitnące rabaty, uporządkowane parki, zadbane przystanki – to również cieszy.

W moich oczach Łódź zawsze była piękna. Za czasów szkolnych przy okazji czytania lektury Prusa, wyobrażałam sobie niektóre sceny – Rzeckiego i Wokulskiego właśnie na tych uliczkach z pięknymi kamienicami. Ta fantazja nadal pasuje mi idealnie do Łodzi.

W majówkowy tydzień jeździły po Łodzi zabytkowe autobusy i tramwaje.

Ostatni dzień majówki zwieńczyłam długim przejazdem na rowerze. Przez całe miasto.
Zrobiłam 52 km, odwiedziłam jedno miłe miejsce niedaleko granic miasta, a przy okazji z radością popatrzyłam na to wszystko po drodze i szczerze Wam powiem, że jechałam cały czas z uśmiechem na twarzy.
Ludzie pomyślą, że jakaś wariatka, ale ja naprawdę mam w sercu Łódź.

Pierwszy krótki przystanek zrobiłam sobie na ul. Piotrkowskiej. Stąd mam tyle zdjęć, że ciężko mówić już o rozsądku. To – jak zapewne większości – moja ulubiona ulica pełna klasycznej architektury.
Nie wszystkie kamienice doczekały się rewitalizacji, ale potencjał drzemie.


Dom bankowy Wilhelma Landaua

Przykład najbardziej efektownego budownictwa secesyjnego w naszym mieście.
Trzykondygnacyjna kamienica z mansardowym dachem pochodzi z XX wieku.
Architektura neobarokowa, wzorowana na paryskiej.


ul. Piotrkowska 29


Jedziemy dalej

Następnym moim przystankiem był park. Potrzebowałam zjeść śniadanie w ładnym miejscu, a w zasięgu miałam akurat najbliżej do Parku nad Jasieniem.

Rzut oka na ładną fasadę Szpitala Pediatrycznego im. dr J. Korczaka.
Zdjęcie się kompletnie rozjechało...😅wygląda sympatycznie.

Park nad Jasieniem

Jasień to jedna z wielu małych rzek jakie płyną przez teren miasta. Ma tylko 12,6 km. Źródło wypływa na Stokach, a kończy swój bieg wpadając do Neru.
Na całej jej długości w sumie znajdują się 4 stawy: w Parku Widzewskim, w niniejszym Parku nad Jasieniem, przy rezydencji Edwarda Herbsta oraz w Parku im. Władysława Reymonta.

P.S. Moja serdeczna uwaga – filmy poprawiamy w ustawieniach na maksa, inaczej piksele zalewają ekranik.




Wójtowski Młyn (Budynek Zarządcy Folwarku).

Zdjęcie skromne, budynek jest w opłakanym stanie. Niestety ślady włamań i wandalizmu przejęły prym nad zabytkiem. A jest to jeden z najstarszych zabytków w Łodzi.
W tle widać białe okna Folwarku Scheiblera.
Murowana stajnia pochodzi 1887 r.

Moje śniadanie.

Łódzkie tężnie solankowe

Ten dzień był naprawdę gorący, dlatego wpadłam na pomysł, by sprawdzić czy działają już łódzkie tężnie. W tym celu wybrałam się do najbliżej lokalizacji w małym parku na Widzewie.
Czy wiecie, że w Łodzi jest kilka tężni solankowych?
Konstrukcje łódzkich tężni są zbudowane z tarniny. Wewnątrz każdej z nich znajdują się pompy rozprowadzające solankę. Ta woda zawiera jod, brom, magnez, potas, sód oraz żelazo. Powietrze otaczające tężnię zawiera mikroelementy jak w nadmorskich sanatoriach czy uzdrowiskach.
Niestety tężnia jeszcze nie działała.



Za Łodzią – Andrespol

Następnym moim przystankiem po przejechaniu najdłuższego odcinka, był Andrespol, miejscowość leżąca tuż przy granicy Łodzi.
Co mnie tam powiodło? Staw stworzony na rzece Miazga.
W to miejsce prowadziła przepiękna wiejska droga:




Zastałam idealną miejscówkę na relaks. Punkty piknikowe, bezpłatny parking, dozwolone wędkowanie, ścieżki spacerowe.


Ze stawem graniczy ładny spacerowy las.

Miazga jest rzeką województwa łódzkiego. Ma długość 29 km i dopływa do rzeki Wolbórki.





Powrót do domu nie był jednostajną drogą do celu. Zaplanowałam kilka malowniczych przystanków o charakterze miejskim. Jestem pewna, że nie zostaniecie zawiedzeni:

Park Widzewski

Stoi tu fontanna, w której bawiłam się jako mały dzieciak. Mieszkaliśmy z rodzicami w kamienicy naprzeciwko, tej obok stadionu.
Fontanna nie działała już wiele lat. Dopiero w roku 2021 przebudowano ją. Dziś działa i tryska na cztery metry w górę. Po zmroku można podziwiać jej oświetlenie.


Monopolis

Opisałam to miejsce dla was tu ⏩Monopolis – miasto w mieście. Dziś złapałam zupełnie inny kadr:




Kilka kadrów na "Pietrynie"

Takich jeszcze nie robiłam. :)
Obiektyw skierowałam tym razem na mural na Pasażu Schillera. Mural "Kino Raj".
Zajmuje całą ścianę kamienicy, ale przybliżyłam kilka jego detali.








Plac Wolności

⏩Rynek Nowego Miasta czyli Plac Wolności. Nabiera urody i tu nie trzeba wielu słów.
Ruszyły fontanny, zrobiło się niesamowicie pięknie. Zaskoczyła mnie jedna rzecz... przy okazji opowiadania o tej rewitalizacji, poddałam w wątpliwość ciszę z powodu okolicznego placu zabaw. Przysięgam, że jak usiadłam tu na ławce, zatopiłam się w przyjemnej ciszy. Cały rejwach brzmiał na ul. Piotrkowskiej, a tu nie docierał. Dzieciaki nie przeszkadzały. I ten kojący szum wody...








Kościół pw. Zesłania Ducha Świętego przy ulicy Piotrkowskiej. Powstał w XIX wieku.








Fontanny:




Park Staromiejski

Kolejnym przystankiem był ⏩Park Staromiejski. Im bliżej lata, tym piękniejszy.


Pomnik Aleksandra Kamińskiego






Tu również ruszyły fontanny. Nocą robią niesamowity efekt. Są kolorowo podświetlane.



Centrum Ogrodowa

Jedno z moich ulubionych miejsc w Łodzi.












Moja trasa wyglądała tak:

Zachęcam do aktywnej turystyki. Zwiększa zasięgi, eliminuje brzuchy, poprawia kondycję, wzbogaca o widoki i doznania. 😎
I niespodzianka – kto odpalił filmy i zauważył, że na niektórych gadam?

13 komentarzy:

  1. 52 kilometry to szmat drogi, podziwiam!
    Widać , że jesteś dumna z tych wszystkich miejsc i zakątków, szkoda że filmiki i fotki nie oddają zapachów, wiatru, słońca itp.
    Cieszę się, że miałaś wreszcie udaną majówkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z przystankami na robienie zdjęć, tempo zrównoważone.
      Było gorąco jak w środku lata, wiatr był ciepły, a zapachy blisko kwiatów i kwitnących drzew, oszałamiająco ciężkie. Te wrażenia odebrałyby eteryczność tym filmom. ;D
      To jeden dzień. Ale udany bardzo.

      Usuń
  2. Jaka wariatka, szczęściara 😊 I bardzo dobrze cię rozumiem, bo choć tylko znam skrawki Łodzi, to mi wystarczy, by się nią zachwycać. Niewiele miast tak dynamicznie się rozwija i, jak mniemam, w dobrym kierunku. Bardzo udany weekend miałaś, idę oglądać jeszcze raz 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy mieszkańcy szemrają, że Łódź jednak mogłaby się rozwijać kolejno, a nie na hurra. Trochę przez to mieliśmy problemów z zamkniętymi ulicami i korkami. ;) I nadal są te problemy, bo jednak pani prezydent w zaparte przekopuje miasto dalej. ;)
      Zdecydowanie to idzie w dobrym kierunku.
      Weekend może nie, lecz jeden dzień majówki spędziłam w Łodzi. ;)

      Usuń
    2. A to inna sprawa, odczułam te przekopy na własnej skórze w ubiegłym roku, kiedy przedzierałam się samochodem przez miasto😁 ale za chwilę będzie widać efekty i ludzie przestaną marudzić.

      Usuń
    3. I mimo utrudnień drogowych, wybrali Zdanowską ponownie, więc chyba nie jest do końca tak jak szemrają, Polak po prostu musi ponarzekać. ;)
      Mnie największe wykopy ominęły. Kiedy całe centrum było rozorane i budowała się trasa WZ, jeszcze byłam w Szwajcarii.

      Usuń
  3. W Łodzi byłam tylko przejazdem i nie zobaczyłam niczego zachwycającego. Córka natomiast była przez kilka dni i podobało jej się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łódź wyszła już spod krytyki. Kiedyś była miastem nielubianym, szarym i brudnym, słynącym raczej z "kryminalnego kina akcji" w praktyce. Dużo się zmieniło od tamtych czasów.

      Usuń
  4. Miałam nie komentować, ale ta kiełbasa tak mnie rozbawiła, że musiałam :)) Muszę przyznać, że jednak inaczej sobie wyobraziłam Twoje śniadanie. Czasami strofuję Połówka, kiedy wraca z polskiego sklepu z wielkim pętem kiełbasy za 20 euro, ostatnio jednak strasznie mnie rozbawił, bo na moje utyskiwania odpowiedział: "Ty pamiętaj, że ta kiełbasa uratowała Ci kiedyś życie!", no co pozostało mi jedynie przytaknąć (jak już opanowałam swój spazmatyczny śmiech). Gdybyś się zastanawiała, o co chodzi, to podsyłam link (wybacz spamowanie):
    https://taita-w-irlandii.blogspot.com/2023/10/pobyt-w-najbardziej-odosobnionym-hotelu.html#comment-form
    Nie sądzę, abyś czytała go wcześniej.

    A co Twój tyłek na te trzy godziny pedałowania? ;) Zadowolony chyba nie był? A może się mylę, bo chyba coś kiedyś wspominałaś na temat wygodnego siedziska.

    Autobus wpadł mi w oko. I ta ładna panorama (Centrum Ogrodowa). Najbardziej jednak ten pomysłowy mural. Widziałam ostatnio coś podobnego na IG i muszę przyznać, że robiło piorunujące wrażenie :)

    Powinnaś dorabiać jako przewodniczka po Łodzi - chyba dobrze odnalazłabyś się w takiej pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje śniadanie inaczej wygląda w domu, inaczej w pracy i zupełnie inaczej w drodze.
      Na trasę rzadko zabieram pudełko z obiadem (moim śniadaniem właśnie jest od razu obiad).

      Takie spamowanie, to nie spamowanie. ;) (Jeżeli nie komentowałam, to nie czytałam).
      Mój komentarz: No... powiem, że przygoda mrożąca krew w żyłach. Nie na żarty ta historia.

      Na długie trasy mam gacie z gąbką. Śmiesznie się z tym pampersem wygląda, ale jest skuteczny. :) Poza tym podstawa to dobrze dopasowany rower do wzrostu. Dotychczas miałam za mały i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy, a przecież często wracałam z wojaży obolała, nie wiedziałam dlaczego (cała obręcz barkowa mnie napiżała...). Teraz mogę jeździć bez końca.

      Mamy dwa tego typu murale, kiedyś były trzy, ale zasłoni tę ścianę modernistyczny budynek.
      Chyba tak... ale nie wiem czy zdołałabym opanować te wszystkie informacje na pamięć. Musiałabym kiedyś spróbować w luźnym gronie znajomych, zobaczyć, ale wiem z doświadczenia, że ja bez swoich notatek też mało co jestem w stanie zaprezentować. Np. wiesz, że mam bogatą wiedzę biblijną, ale cała jest praktycznie na papierze... A moim zdaniem przewodnik czytający z notesu, źle wygląda...
      Wiem, że to też kwestia ćwiczeń no i kontaktowości z ludźmi, żeby zachęcać a nie nudzić. Mam w tym kierunku ciągoty od dawna, bo jak z kimś gdzieś jechałam, zawsze coś mnie pchało do tego, żeby opowiedzieć w skrócie, co przed wycieczką wyczytałam o danym miejscu. Lubię to, nie powiem. Zdecydowanie mocniej czuję się jako pisarz turystyczny - właśnie wymyśliłam tę nazwę. ;D Mogę sfotografować i opisać dosłownie wszystko. Jeśli będzie potrzeba, to wierszem.

      Usuń
  5. Witaj słonecznie
    52 km? Podziwiam. Piękna ta Łódź... Odczarowuj nadal to niezbyt przychylne kiedyś zdanie o niej...
    I przychylam się do zdania - powinnaś dorabiać jako przewodniczka.
    A taki czerwony autobus również miałam przyjemność oglądać w majówkę. Kiedyś tylko takie były.
    Pozdrawiam zapachem czarnego bzu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest dużo, jestem na fejsbukowej grupce łódzkich rowerzystów amatorów, oni tam dziennie po 100 km robią.
      Staram się odczarowywać i to bez większego wysiłku. Raz, że kocham to miasto, dwa że kocham opowiadać i publikować zdjęcia.
      Może nie będę przekopiowywać, zerknij wyżej co na ten temat napisałam. ;) Powiem Ci tak - jeśli otrzymam taką szansę, skorzystam i spróbuję. Ale na pewno szalenie wiele jeszcze będę musiała się nauczyć, jednak dla chcącego nic trudnego.
      A ja pozdrawiam Cię zapachem białego bzu, który bogato zakwitł przed moją klatką schodową na dwóch imponujących krzewach.

      Usuń
    2. Pozdrawiam nostalgicznie z moich zielonych szumiących stron

      Usuń