niedziela, 18 sierpnia 2024

„Łagiewniki bez tajemnic” – wycieczka rowerowa z przewodnikiem, hi level.

🗝 „Łagiewniki bez tajemnic”
🚵‍♂️ przewodnik  Krzysztof Gol
organizowane przez Zielona Łódź
⌛️ wycieczka z dnia 11 sierpnia 2025


To był zacny powód dla którego warto było założyć rowerowe gatki z gąbką, czyli "antygwałtki". I to się nazywa wyprawa! Szczerze polecam takie inicjatywy, piękna przygoda, pożyteczna, bo z dużą dawką wiedzy historycznej – wędrówka, którą zapamiętam do końca życia.



Start: Górka Rogowska

Wjazd na nią rowerem, był swego rodzaju wpisowym na wycieczkę. To miało przedstawić poziom trudności, ale choć niektórzy rower tutaj wprowadzali, pojechać mógł każdy.
Ja zdałam egzamin, jakby ktoś pytał.

Z 37 uczestników, po 1/4 trasy pozostało 27.


Przed startem przystanek na wywiad dla telewizji.


Nie robiłam wielu zdjęć, postawiłam na filmowanie.
Trasa obejmowała w większości bezdroża, sam przełaj, albo ścieżki już pozarastane.




Czasami przemierzaliśmy las pieszo.


Pałac Heinzla.
Trwa remont, powstaje tam hotel.


Później wymienialiśmy się zdjęciami na grupie FB. Takie ktoś mi zrobił.


Uroczysko.

Folwark Juliusza Heinzla.
Obecnie wykorzystywany jako stadnina koni.

Pałac z drugiej strony.

Dalsza zabudowa folwarku.



Pełnia wrażeń została udokumentowana na filmach. Zapraszam, 8 minut.
Warto posłuchać o czym nam opowiadał przewodnik:

Relacja ŁODZKICH WIADOMOŚCI DNIA:

⏩ LINK 4 minuta, 4 sekunda

Widać mnie przez kilka sekund stojącą przy rowerze.

4 komentarze:

  1. kiedyś na campingu w Oslo spotkałem pewnego fajnego Czecha, który robił solo letni tour na rowerze dookoła Skandynawii i twierdził, że ból nóg podczas tej jazdy to nic w porównaniu z bólem zadka, więc dobre portki to podstawa... tych portek mi nie pokazywał, bo w sumie jedne miał na sobie, a drugie się suszyły po praniu, ale za to zaprezentował mi cały zestaw różnych kremów i maści koniecznych przy takiej wyprawie... jedne były do twarzy i dłoni z filtrami UV, a drugie do właśnie zadka... nie wiem, jak ze skutecznością tego arsenału, bo dziób i dłonie miał naprawdę ostro spalone, zaś zadka nie podjąłem się oglądać :)
    taki budyneczek z taką basztą, w takim właśnie stylu odkryłem kiedyś jadąc rowerem wzdłuż Wisły od strony Czerska/Konstancina w kierunku zaplecza (nadwiśla) Wilanowa... nie było żadnych tabliczek, napisów, oznaczeń poza takim drobiazgiem, że nad basztą starczał nieduży pentagram na sztycy... taki szatanowski pentagram, ostrym na dół... szukałem potem tego na mapie chcąc dociec, co to za obiekt, ale jakoś słabo mi to szło, pewnie dlatego właśnie, że szukałem, za bardzo się starałem, więc dalej nie wiem, co to było... fotka gdzieś jest do tej pory w czeluściach mojego kompa, ale ją znaleźć to już zapomnij...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż takich tras nie planuję, faktycznie wtedy myśli się o wielu nieudogodnieniach, które nie dotyczą jednodniowej wycieczki. Poza słońcem, wtedy też mam tego kremu nałożone dość sporo, mineralnego, a więc zostawia delikatną, białą powłokę, którą widać. Nie przeszkadza mi to, ważne, że jest naprawdę skuteczne.

      Ciekawe odkrycie, mnie by kusiło tam wejść.

      Usuń
  2. Fajne fotki, kondycja super!
    ja chyba wole indywidualne wypady, grupowo nie bardzo...ale jeśli wrażenia pozostały niezapomniane i wiedza wzbogacona, to chyba warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duża grupa ma ten mankament, że czasami zbyt małe dystanse powodowały małe niedogodności, typu nieplanowane zatrzymania, bo ktoś inny przede mną stanął na wąskim podjeździe. Albo zjazd stromizną, kiedy ktoś zanadto hamował i musiałam się zatrzymać żeby w niego nie wjechać. Stawanie w takich miejscach nie jest zbyt bezpieczne, bo wtedy następna osoba może nie wyrobić i zatrzymać mi się na plecach.
      Później trzymałam się przewodnika i summa summarum, wszędzie dojeżdżaliśmy pierwsi i musieliśmy czekać na resztę aż się przewali przez ten las. 😅

      Usuń