Zawsze miałam takie odczucia, że listopad jest wyjątkowo romantycznym miesiącem. Nie chodzi już nawet o tajemnicze mgły, ale po prostu – szybciej nadchodzący zachód słońca bywa spektakularny. Wieczory otulające ciepłem ulubionego swetra, zapach korzennych smaków roznoszących się po mieszkaniu, świece i skromne lampki.
Wędrówki szybciej dobiegają końca, albo kuszą do zapoznania się bliżej z nocą. Nic nie stoi na przeszkodzie, by wędrować na jednośladzie, oglądać te wszystkie jakby senne miejsca. O wiele spokojniejsze i cichsze niż latem.
O tym parku dużo konkretnie opowiadałam tu ➤ "Park im. Adama Mickiewicza – Julianowski"
A dziś tylko pokażę co wyczarował nam w Łodzi listopad.
Ja tez najbardziej żałuję krótkiego dnia, ale za to światło bywa obłędne.
OdpowiedzUsuńAle ja nie napisałam, że żałuję, tylko że mnie cieszy rychły wieczór. :)
UsuńZa mokro, za zimno, za ciemno.. nie przekonasz mnie;)
OdpowiedzUsuńSerio próbuję kogoś przekonywać? Tak to brzmi?
UsuńPiękne miejsce :D Muszę się wybrać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Miłego dnia :)
Zapraszam również do mnie w wolnej chwili ;) (nie mam profilu bloggera, dlatego zostawiam link)
Wildfiret
Mam Twój adres zapisany już od dawna. ;)
UsuńJest nas niewielu, którzy lubią te krótkie dni:) ja bardzo lubię listopad, mimo tego ogólnego sceptycyzmu wśród ludzi.
OdpowiedzUsuńZachody słońca piękne!
Jesień i zima to moje ulubione pory roku. :)
Usuń