Tym razem miejsca standardowe, ale zdjęcia jakich być może nie przywozi się z wakacji. Dziś pooglądamy owe miasto z bliska i z bardzo bliska i na przestrzał różnymi ulicami.
Zauważyłam, że bardzo uśmiechnięty ten Gdańsk. ;)
Dzień dobry, zaczynamy! |
Może dorzucę coś bardziej standardowego, żeby mi nikt nie powiedział, że to nie Gdańsk... 😅
Zapraszam na krótką video-relację:
Parafia Greckokatolicka pw. Św. Bartłomieja
Budynek pochodzi z XV wieku. Architektura gotycka. Hełm na wieży położono w 1982 roku.
Kościół wcześniej był wyznania ewangelickiego. Wewnątrz barwny ikonostas, który robi spore wrażenie. Rozwesela wielkie wnętrze na swój oryginalny sposób.
Patrzymy w górę i widzimy to:
Bazylika konkatedralna Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny
I tu proponuję obejrzeć jej wnętrza z bliska i z bardzo bliska, zwłaszcza organy, tak wielkie i tak piękne. Ten instrument zawsze robi na mnie wrażenie. Nie było mi dane usłyszeć jak brzmią, ale wizualna prezencja zamiata większość mi znanych.
Przy okazji trochę historii:
Kiedy były początki i jak właściwie o nich mówić, skoro archeologia przeczy zapisanej historii? Z całą więc pewnością będzie najlepiej zaokrąglić termin wybudowania obiektu do XIII wieku.
Niewykluczone, iż wcześniej stał w tym miejscu drewniany kościół, stąd zamieszanie w datowaniu.
Niedługo po wybudowaniu kościoła, rozpoczęła się reformacja (1517 r.). W 1529 r. Dobrze się stało moim zdaniem. Wtedy odbyło się pierwsze nabożeństwo protestanckie, jednakże jeszcze przez następne 43 lata, główny ołtarz służył katolikom, którzy całkiem odzyskali budynek dopiero po II wojnie.
Mimo wszystko dawny, średniowieczny wystrój (architektura gotycka) został zachowany (zgodnie z doktrynami Marcina Lutra), niestety polichromie otynkowano.
Śladem reformowanej wiary pozostał pomnik Marcina Lutra, który zlikwidowano w 1946 roku.
Rzecz o architekturze:
Wnętrze robi piorunujące wrażenie swoją wielkością. Filary natychmiast rzucają się w oczy zaraz po wejściu do środka. Na nich opiera się żebrowane sklepienie.
Na sklepieniu – gwiazdy donatorów. Coś jak nasze kostki brukowe, wykupywane na Placu Wolności. |
Ołtarz główny to poliptyk na predelli. Pochodzi z XVI wieku.
Misterne sakramentarium z XV wieku z bogatą dekoracją maswerkową.
Zegar astronomiczny z XV wieku ma ponad 14 m wysokości, niestety nie działa, trwają prace nad rekonstrukcją.
Ambona pochodzi z XVIII wieku, ozdobiona polichromią i obrazami olejnymi.
Organy zostały zniszczone w 1945 roku. W ich miejscu powstały nowe w stylu wczesnobarokowym i robią monumentalne wrażenie.
46 głosów oraz pełną trakturę mechaniczną, wzorowaną na dawnym instrumencie.
Znajome obrazki, uliczki, klimat! Gdańsk miejscami bardzo przypomina Toruń.
OdpowiedzUsuńMusimy się tam wybrać poza wakacjami, tęsknota wróciła!
Chyba tylko poza wakacjami ma to sens...
Usuńmimo licznych wizyt, w porywach do pomieszkiwania w Gdańsku nigdy nie zwróciłem uwagi na te odjazdowe zwieńczenia rynien... dziękować...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Świetne są. XD
Usuńa właśnie, tak jeszcze wracając do Starej Hali Targowej... otóż podczas wizyt, czy pobytów w Gdańsku najfajniej było od lipca, bo pod koniec czerwca kończył się okres ochronny na flądry, które w postaci uwędzonej stawały się bazą mojej diety... kupowałem je właśnie w Hali, na dole na samym końcu były cztery suto zaopatrzone stoiska z rybami, na samym końcu, żeby jak najmniej zasmradzały resztę... potem okres tych wyjazdów się zakończył, ale po paru latach wpadłem na pomysł jednodniowego wypadu, tak w celach towarzyskich i gastronomicznych... po przyjeździe walę do Hali, a tam masakra... trzy stoiska puste, dwa z nich wystawione na sprzedaż, trzecie na wynajem, a na czwartym tylko kilka jakichś konserw... what da fak?!... dzwonię do koleżanki mieszkającej nieopodal, referuję rozmiar nieszczęścia, a ona rży ze śmiechu:
Usuń- pogięło cię?... chcesz w Gdańsku kupić rybę w sklepie?... przestań o tym myśleć!...
wyjaśniła mi, że Bałtyk jest już tak przełowiony, spustoszony, że rybę mogę zjeść tylko w knajpie i muszę się spieszyć, bo popołudniu może nie być... za to knajpiarze kupują na miejscu, w portach rybackich, zamówione już wcześniej i nic poza tym na rynek nie dociera... pojęcia o tym nie miałem, bo mieszkając w Warszawie nie monitorowałem tematu, nie byłem na bieżąco, tylko żyłem fikcją przeszłości...
no cóż, rybkę zjadłem w barze na barce na Motławie, porządną porcję halibuta z piweczkiem, ale do domu nie było opcji, żeby coś zawieźć w stylu wędzonej flądry...
za to obecnie od paru już lat jest duża tragedia na Bałtyku, bo wszystkie okoliczne państwa nadmorskie trzymają się ustalonych, bardzo skromnych limitów, poza Rosją, która łowi na wszystkich wodach nieterytorialnych, a kto wie, czy komuś nie robi wjazdów, ma wyrąbane na konwencje, umowy międzynarodowe, etc i nikt im nic nie jest w stanie zrobić... za niedługo wiele gatunków ryb będziemy mogli sobie zobaczyć tylko na obrazkach, kto wie, czy niektóre już nie przestały istnieć... bu! :/
Już jak miałam dwadzieścia parę lat, świeżą rybę nad morzem kupowałam bezpośrednio w doku. Serio. 🤣 Miejscowy nam podpowiedział, że jest taka możliwość, bo w sklepach to mrożone sprzedają jak wszędzie.
UsuńA za flądrą PRZEPADAM! Oczywiście wjechała na stół - gdzie? - w knajpie. ;]
Miałam chrapkę na wędkarski rejs po morzu, ale jest zakaz od kilku już lat. Kutry oferujące taką możliwość, stoją, a właściciele żyją na kredytach, bo "miejsce parkingowe" kosztuje (i inne opłaty pewnie też, nie znam się, nie wiem jakie.) Do tych kutrów są przywieszone kartki z informacją od kiedy to trwa i dlaczego. Obecnie krzaki rosną na pokładach.
na flądrze naciąłem się tylko raz, ale to nie flądry wina, tylko moja, mojego ślepego napalenia... to było jakoś w marcu(!!!), gdy kupiłem w Biedrze paczkę fląder, strasznie malutkich, młodziutkich... gdy je usmażyłem to skubaliśmy potem z Lady te mikrusy, stos ości rósł, a my dalej głodni... potem gdy rozum mi wrócił na miejsce zacząłem kombinować, skąd te flądry w markecie... jedyne wyjaśnienie, to że dostawca do sklepu kupił je od Rosjan, a ja jako ten idiota kupiłem je w markecie... a potem wstałem od stołu i poszedłem kupić coś do realnego jedzenia, tak na szybko kupiłem pierogi w Żabce, bo to była najprostsza opcja, ale te żabkowe pierogi akurat uważam za niezłe, więc coś się dało naprawić :)
UsuńOgólnie małe rybki są bardziej ościste. Można je próbować przyrządzić w głębokim oleju, większa szansa, że te ości się po prostu wytopią.
Usuńleszcze, także te duże, smażyliśmy kiedyś i pakowaliśmy do octu, ości się wtedy rozpuszczały, kruszały, jazgarze smażyliśmy w całości na taki rodzaj rybnych frytek, ale ości flądry, nawet nieletniej, to grubsza sprawa, tak więc nie wiem, czy to wszystko by zadziałało :)
UsuńCo tu dużo mówić - Gdańsk jest po prostu bardzo ładny.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda. :) Stocznia z poprzedniej części też wymiata. :)
UsuńOjeeeeeeej! Ile zdjęć! I wszystko tak bardzo znajome! Pamiętam te miejsca i to całkiem dobrze - nawet to z pierwszego zdjęcia! Aż chciałoby się znowu pojechać do Gdańska. A te organy, ach, ile bym oddała, żeby na nich pograć...
OdpowiedzUsuńPobudziłam czułe wspomnienie - najważniejsze, że powstał pomysł na wypad do Gdańska. :) Kiedy pojechałam na jeden dzień, cudowny, spontaniczny wypad. :)
UsuńZnajome miejsca, fajne zdjęcia, dużo wspomnień... :)
OdpowiedzUsuńGdańsk łączy wielu ludzi, to miasto, w którym chyba każdy był przynajmniej raz.
Usuń