Jako weteran jednodniowych podróży, muszę powiedzieć, że Łowicz to bardzo fajne miasto, któremu można by poświęcić więcej czasu i zobaczyć wszystko, ale jeśli jest się takim człowiekiem jak ja, który ma mocno napięty grafik zajęć i niewiele tak naprawdę pozostaje na przyjemności, to i kilkoma godzinami się zadowoli.
Do tego mam turystyczne ADHD, dlatego poruszam się szybkim marszem i szybko zmieniam lokacje.
Niewielu ten sposób podróżowania odpowiada, dlatego zazwyczaj wędruję sama. I tym razem też byłam sama.
Wielu z Was pewnie zapyta dlaczego pominęłam największy mural. Ano dlatego, że w ograniczonych ramach czasowych, wolałam zajrzeć do kilku klatek schodowych. Znajcie moje obsesje.
Architektura sakralna – jestem na tak i od niej nawet zaczęłam.
Obowiązkowo też – trójkątny rynek.
Łowicz – to niegdysiejsze miasto biskupów jest starsze od Łodzi, bowiem pierwsze wzmianki znalazły się już w 800-letnich zapiskach.
Łowicz był prywatną własnością biskupów. Co to oznaczało dla miasta? Mogła np. zostać wybita własna moneta.
Księżaki i Księżanki to mieszkańcy Łowicza, a wzięło się to stąd, że dawniej biskupi żyli jak książęta... chociaż dziś to się raczej nie zmieniło... Ale wówczas mawiano o Łowiczu - Księstwo Łowickie. Stąd właśnie Księżaki i Księżanki.