Jesienią Łódź jest pięknie strojona, a zimą Łódź stroi się sama.
Pojawiają się wszędy miłe dla oka światełka, wieczorami robi się przyjemny nastrój, coraz więcej widać na ulicach uśmiechniętych twarzy.
I choć nadal większość narzeka i pewnie będzie narzekać do grobowej deski, mnie nie odstępuje pogoda ducha i nie wypuszczam z ręki kija Włóczykija.
W tych chłodnych miesiącach nazbierałam dla Was całe mnóstwo łódzkich widziadeł, które są przy okazji kwintesencją tego, jak można w moim mieście spędzać czas. Bo przecie nie tylko pracą człowiek żyje.
Manufaktura zawsze błyszczy, jednakże na grudzień pojawia się jeszcze więcej romantycznego światła i klimatu, a do świąt zapewne staną tu budki z domowym chlebem, serem, żurem czy wędliną. Stanie też nieodżałowany Grzaniec Galicyjski z możliwością kosztowania na miejscu.
Był taki wyjątkowy czas, kiedy całe miasto zasnuło się mgłą. Rewelacyjny efekt, ja w takie poranki (jeśli oczywiście mogę), chwytam za aparat i gnam w plener. Najchętniej wybieram park z jakimś stawem.
Niegdyś również wybierałam się we mgły do centrum, ale teraz zanim tam dojadę, po mgle nie ma już ani śladu.
Miejsce zamieszkania to część sukcesu fotografa miejskiego. Nie wszędzie zdąży.
A powiem Wam, że wieczorem niezwykle zjawiskowo wygląda tonący we mgle nasz Red Tower, zaś nad ranem biały wysokościowiec, którego szczyt zupełnie znika.
W tym roku przed mój obiektyw trafiły mgły z parku na Zdrowiu. To była uczta dla zmysłów.
Pojawiły się też dni dżdżyste, które rozproszyły Łodzian na dwie strony – smutku i zadowolenia. Deszcze można kochać albo nienawidzić.
Mnie wychowano w zdrowym poczuciu, że pogoda zawsze jakaś być musi i nie należy z tego powodu robić problemu. Pamiętam jak mój tata zawsze mawiał, że lubi deszcz, czego nie słyszałam wówczas od nikogo innego.
Dziś stosuję słynne na cały świat powiedzonko, że nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania. Inwestycje jakich dokonałam w odzieżowym i obuwniczym, pozwalają mi cieszyć się nawet takim dniem.
Jeden z nich rozpoczynałam w mojej ulubionej kawiarni. Tam najczęściej siadam sama lub umawiam się z przyjaciółką, która niedaleko mieszka.
Z tejże kawiarni rozciąga się mój ulubiony łódzki widok.
Etno Cafe Jednorożec
al. marsz. Józefa Piłsudskiego 3
Tutaj mamy Piotrkowska Off od drugiej strony, można powiedzieć "od pleców". Zawsze byłam ciekawa, czy na tę wieżę można wejść.
I kto takie wejście umożliwia?
A tu mamy Dom Literatury na ulicy Franklina Delano Roosevelta 17. Prawda, że piękny?
W pierwszy śnieg również wybrałam się na miasto z aparatem, tym razem zobaczyć jak tam prace nad Famułami Poznańskiego. Brudna warstwa cegły jest już zdarta, wejścia osłonięte, coś tam się ewidentnie dzieje.
Oglądałam projekty i wizualizacje, będzie tutaj naprawdę bardzo ładnie.
Jeśli jeszcze nie widzieliście mojej wizyty w famułach w stylu URBEX, zapraszam tu ⏩Famuły Poznańskiego.
I tak wstąpiliśmy w atmosferyczny początek zimy, która w kalendarz patrzy tylko kątem oka, na żadne święta nie czeka, ani tym bardziej na astronomiczny swój początek. Zaczyna się i kończy kiedy zechce.
Wybrałam się z aparatem w miejsce, w którym pierwszy śnieg tak szybko nie topnieje i widać od razu, że biały pejzaż króluje.
Mały parczek miejski, który wygląda miejscami jak dziki las.
Dorzucam jeszcze dwa kadry z parku na Zdrowiu zrobione następnego dnia. Zrobiłam je przy okazji. Akurat wracałam rowerem ze spotkania.
Zimą wspaniale spędza się czas w restauracjach, kiedy za wielkimi witrynami ziąb i pośpiech – my zwalniamy przy stole z dobrym jedzeniem.
Nie lubię słowa "spędzać". Kojarzy mi się z marnowaniem czasu, zalepianiem go czymś na siłę... Spędzać jak otrzepać się / analogicznie: pozbyć się czasu.
Czy istnieje lepsze słowo na "miło SPĘDZONY" czas?
Sushi W Dłoń Teofilów
Wici 87A
Druga dobra knajpa, którą planujemy odwiedzać częściej.
Jaki jest burger, każdy widzi. Restauracji oferujących ten typ dań jest na pęczki, ale ci się wyróżniają. Nie dostajesz na talerzu mielonki z nie wiadomo czego. Dostajesz dobrze przyrządzone mięso szarpane i czujesz w ustach, że ma to porządny smak.
Skosztowaliśmy wołowiny i najedliśmy się do syta.
Sałatki bardzo nam smakowały, przyjemny sosik.
Frytki grubo ciosane, bardzo dobre.
Pani z obsługi przemiła.
Dla kogoś kto chciałby spędzić więcej czasu w takiej atmosferze, chłodzi się w lodówce piwo, a pod ścianą na ogromnym stole czekają różne gry planszowe.
I uwaga! Mają Monopoly Łódź!!!
El Buos
Łubinowa 54A
I taka na sam koniec gratka:
Dla łaknących więcej historii i szczegółów; więcej zdjęć ⏩Stary Cmentarz.
Czekam na Bałuty nocą :D
OdpowiedzUsuńPark na Zdrowiu to było jedno z moich ulubionych miejsc w tym mieście...
Bałuty? A co konkretnie? Bo to bardzo rozległa dzielnica.
UsuńAle mi narobiłaś apetytu tymi fotkami , a takiego naczynia, z jakiego je twój mąż nie widziałam jeszcze.
OdpowiedzUsuńOstatnio mam tak samo, cieszy mnie nawet zima i choć z mgłą się dopiero zaprzyjaźniam, to wychodzę na długaśne spacery codziennie.
U nas otworzyli nową cukiernię, muszę tam wpaść niebawem:-)
Micha na japońskie ramen. :) Oni używają trochę mniejszych, też głębokich.
UsuńDzisiaj zasypało nas bielutkim śniegiem. :)
Chyba naprawdę kochasz to miasto, uczucie wyziera z każdego niemal zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńTu się urodziłam i nie spowszedniało mi przez całe życie. :)
UsuńMoże miło przeżyty czas? W sensie przeżyty, a nie przewegetowany :)
OdpowiedzUsuńA zdjęcia jak zwykle rewelacyjne! Świat jest piękny o każdej porze roku...
Dobre słowo, pasuje. :)
UsuńTak. ❤️