Jest coś takiego w tym eksplorowaniu miasta, że pozwalając dać się zaskoczyć, wchodzisz na ścieżkę przygody i naprawdę dobrze się bawisz. Od samego początku czułam w tym pozytywny vibe.
Ostatnio nawet żartuję sobie, że jak zacznie się dzień o paru klatek schodowych, to ma się poczucie konstruktywnie rozpoczętego dnia. Ale czy faktycznie jest to żart? Bo ja się naprawdę tak czuję.
Nie ma porannego zamulania, jest dusza artystyczna na wybiegu.
Ostatnio jednak zaczęłam sobie dużo bardziej cenić "klatkowe" wieczory.
Lata temu lubiłam fotografować fasady, interesował mnie detal. Potem zaintrygowała mnie druga strona i w ten sposób powstały moje cykle "Awers&Rewers". Jakiś rok temu uznałam, że jak mam przedstawić Wam kamienicę, to stanowczo za słabo wypada.
Wnętrze stało się indoktrynalne w moich działaniach. Teraz jak nie wejdę do środka, to znaczy że nie byłam.
Jednak nie wszędzie da się tak prosto władować. Ludzie boją się złodziejstwa, zabezpieczają się jak mogą i jest to dla mnie zrozumiałe. Wariatów nie brak.
Kompleksowo wykonane zadanie zawiera jeszcze widok z tej kamienicy na miasto. I powiem Wam, że kocham to robić. Fotografia miejska nabrała sensu stricto – innego znaczenia.
A na koniec przy komputerze zgubić się w historycznych niuansach i poskładać wszystkie informacje do kupy – to kropka nad "i".
Dom firmy „Krusche-Ender” w Łodzi
Piotrkowska 143
Na punkcie niektórych kamienic, można mieć szajbę i dziś kilka tu takich pokażę. Ta żółta, to jedna z nich. Jedna z najładniejszych na deptaku łódzkim i jedna z pierwszych w szpalerze elegancji (idąc od centrum). Już kiedyś ją omawiałam, ale skoncentrowana byłam tylko na zewnętrznej wizualizacji.
I nie najgorzej wyszło, bo gdy udało się wejść do środka, klatka schodowa była świeżo po remoncie (coś tam jeszcze było niewykończone), a obecnie jest znów upiększana, także od strony podwórza, gdzie mieliśmy tylko szary obraz. Dlatego widać rusztowania przez okna.
Ogólnie niełatwo było robić zdjęcia, bo na półpiętrach leżały różne robotnicze materiały.
Z miłą chęcią wrócę do niej gdy wszystkie prace się zakończą.
Zachęcam do posłuchania krótkiej historii.
W film wplecionych jest też kilka innych adresów:
Wszedłszy do środka, dowiedziałam się przy okazji, dlaczego okna od podwórza są intensywnie czerwone. Dopiero wewnątrz widać, jak pięknie dopasowane są do siebie te kolory.
Ogólnie stwierdzam, że to mega pozytywne wnętrze.
Kamienica rodziny Poznańskich
Gdańska 12
Kolejna kamienica, na której punkcie mam nie po kolei i dalej jestem na nią chora, dziś tylko awers i rewers. Należała do mocarnej finansowo rodziny, która prowadziła przemysł włókienniczy. Włości Poznańskich pokazywałam, warto sobie zerknąć dla pełnej oprawy tematu:
➤ Pałac Izraela Poznańskiego – za początków i dziś.
➤ Imperium Izraela Poznańskiego – pałacowe wnętrza.
➤ Manufaktura – imperium Łodzian.
➤ Famuły Poznańskiego – urbex.
Przedstawiana dziś kamienica, została wzniesiona dla technicznej i biurowej kadry pracowniczej. Powstała w latach 1897-1900 wg projektu Adolfa Zeligsona.
Ten architekt lubował się w późnym historyzmie z bogatym detalem.
Kamienica ma dość dziwny kształt planu, co zaczęłam dziś uważać za typowo łódzkie wciskanie budynków w ciasne działki. Współcześnie np., dziwnym projektem jest trójkątny apartamentowiec, który został tak zbudowany, ponieważ działka była wąskim trójkątem.
Zobaczcie sobie ➤ NEW IRON – apartament marzeń czy koszmar senny?
Zaś niniejsza kamienica stoi na planie wyciągniętego trapezu z jedną ukośną ścianą.
Fasada to w ogóle ciekawy twór.
Zobaczycie na niej elementy angielskiego gotyku, cegłę i tynkowane kontrasty. Do tego dodatkowa oś skrajna, a asymetrycznie w czwartej osi brama.
Jednak najbardziej ekstrawaganckie są wykusze zakończone szpiczastymi hełmami. Osie pomiędzy, są zakończone szczytami schodkowymi z oknem.
Podwórze łączy się z inną kamienicą, również należącą do Poznańskich. Pokażę tak przy okazji:
Jest to narożna Kamienica Spółki Wyrobów Bawełnianych I. K. Poznańskiego.
Jeśli chcecie więcej, zapraszam do opracowania, obiekt zajmuje pozycję drugą od dołu ➤ Legionów 32
Jej klatka schodowa. |
Możemy jeszcze zostać przy ul. Gdańskiej, bo też jest tu co zobaczyć. Z tym że w odbiorze niektórzy z Was będą bardziej krytyczni. Kamienice, których nie dosięgła rewitalizacja, są często w fatalnym stanie.
Niektóre z nich mimo to odznaczają się na tle innych, są bogato zdobione i nietuzinkowe.
Są też takie, które prezentują się mocno zwyczajnie, ale gdy wejść do środka, okazuje się, że mamy piękny detal. Trzeba tylko umieć na to spojrzeć.
Ja jako fanka poszukiwania historycznych drobiazgów, dostrzegam w wielu takich kamienicach nie lada potencjał.
Gdańska 23
Może i powstała z mniejszym kunsztem, ale warto poświęcić jej czas. Schludnie, czysto i ten kwietnik na schodach... jakże lubię te lokatorskie pomysły na dbałość i urok...
Główna klatka schodowa to przede wszystkim finezyjna balustradka i bardzo ładna stolarka drzwiowa. Taką lubię.
Byłam nawet zaskoczona, ładny kolor – lubię burgund, jest całkiem szykowny.
Klatka oficyny już skromniejsza, ale to tutaj właśnie, urzekł mnie kwietnik zrobiony ze schodów na poddasze. Swojsko i sympatycznie.
Pamiętam, gdy mama próbowała przyozdobić zielenią półpiętro w bloku, niestety młodsi lokatorzy nagminnie mordowali jej rośliny.
Jak to wygląda od strony technicznej? Raczej nie chciałabym być dla nikogo inspiracją. Czy to jest bezpieczne? Zależy kto wchodzi.
Sprawność fizyczna może nie mieć wielkiego znaczenia, ale przydaje się pewność siebie - swojego ciała. Czy się nie potkniesz, nie poślizgniesz, czy nie masz zawrotów głowy i czy ekscytacja Cię nie pokona pozbawiając uważności. ;)
No i samo wyjście nierzadko wymaga podciągnięcia się na rękach, bo drabina bywa za krótka.
Z tej perspektywy przy okazji można się rozejrzeć po mieście, złapać jakiś nietuzinkowy kadr, albo odkryć coś fajnego i zainspirować się do kolejnej wycieczki. Ja np. w ten sposób często znajduję interesujące podwórza i rewersy kamienic.
A przede wszystkim bardzo lubię fotografować ulice z góry. Wychodzi wtedy taka żywa makieta.
1 Maja 22
Na samym fotografowaniu tym razem się nie skończyło.
Spontanicznie, celem szukania perełek, drobnych detali, czegoś zaskakującego i sobie właściwym zwyczajem artystycznym, dokumentowania tego, co ukrywa się za zwykle zamkniętymi drzwiami; odnalazłam ciche podwórze i skromną klatkę schodową.
Tam zagaił do mnie starszy pan, zaprosił na piętro, chciał coś pokazać. Moją uwagę zwrócił na kompletnie rozwaloną posadzkę.
"Tu gdzie się najwięcej stąpa" – powiedział.
Oczywiście.
Lokator ma żal o nieudane remonty, które trzeba powtarzać i o te, do których w ogóle nie doszło, a powinno.
Rozmowa podszyta chęcią rozesłania słów na świat.
Żyjemy w dziwnym świecie, jedni mieszkają w luksusach, innym domy dosłownie się rozpadają.
Ulica Wólczańska za słusznie zapomnianych lat, rozgraniczała cyrkuły (w dalszej perspektywie komisariaty policji państwowej).
Obecnie jest granicą dużych dzielnic: Śródmieścia i Polesia.
Przy tej ulicy możemy oglądać interesującą zabudowę. Fabryki, pałacyki oraz czynszowe kamienice.
Wólczańska 167
Szereg kamienic po kompleksowej rewitalizacji dokonanej przed laty.
Wólczańska 169
Jest kamienicą przyległą do tej przedstawionej powyżej.
Jak dla mnie – stolarka drzwiowa, sztos!
Geometrię znajdziemy w drgających strunach, muzykę w harmonii sfer – powiedział Pitagoras. Kształty materii tworzą linie, które czasem są abstrakcją, a czasem uporządkowaniem. I czasami to uporządkowanie kojarzy mi się z brutalizmem.
Ale jeżeli myślicie, że Łódź jest pełna ciężkiej architektury, obejrzyjcie miasto Czandigarh, którego pierwszym architektem notabene był Polak.
Mowa tu o Macieju Nowickim polskim architekcie i rysowniku (1910-1950), zginął w katastrofie lotniczej będąc w drodze powrotnej z Indii. Autor m.in. projektu hali wystawowej Paraboleum w Raleigh w USA.
Temat skojarzeń pokazują dwa ostatnie zdjęcia. Ale żeby była jasność, konkretnie brutalizm, przejawia tak naprawdę bardzo mało budynków w Łodzi.
Zdjęcia były wykonane w miesiącu lutym.
Bardzo podobają mi się Twoje zdjęcia. Niektóre kamienice są jak pałace. Niektóre mniej strojne, ale równie eleganckie. Nawet po latach świetności widać styl i zamysł architekta. Sztukaterie podkreślają status właścicieli. Roślinne elementy klatki schodowej harmonię. Ich powtarzalność uspokaja. Widzę zainteresowanie architecturą i bystre oko fotografa. Pięknego nowego miesiąca, wielu ciekawych obiektów do sfotografowania, inspiracji i możliwości rozwoju. Pozdrawiam 🤗
OdpowiedzUsuńWiele takich domów było tylko kamienicami czynszowymi. W niektórych mieszkał właściciel z rodziną. Różne adresy - różne historie.
UsuńPrzede wszystkim podoba mi się to, ile serca wkładano w wygląd w każdy detal, choć rzeczywistość była dużo mniej romantyczna, bo każdy bogaty pan, chciał mieć to najładniejsze i najlepsze.
Ale za to pozostała nam wspaniała zabudowa.
Dzięki i również pozdrawiam, życząc tego co najlepsze. 😊
Mimo nadgryzienia zębem czasu, widać, jak musiały być piękne domy i klatki schodowe, świadczą o tym te wszystkie detale, poręcze, witraże, schody, posadzki.
OdpowiedzUsuńCiekawe czy równie spektakularne bywają piwnice w starych domach?
to jest dobre pytanie o te piwnice, tylko tam chyba najtrudniej wejść, bo faktycznie mogą o coś posądzić, a wyłgać się trudno... to chyba najlepiej ogarnąć na legalu, uśmiechnąć się do ciecia, bardzo, bardzo ładnie go poprosić, powiedzieć wprost, o co chodzi i po sprawie...
Usuńp.jzns :)
W niewielu piwnicach bywałam i raczej muszę Cię zawieść. ;)
Usuńu nas na wsi to ja wcale drzwi nie zamykam od Wiosny, żeby koty mogły na luzie kursować i dziobów nie darły, ale wielkie miasto to wielkie miasto, tu są inne reguły gry... tylko czy ta miła Pani z aparatem wygląda na kogoś, kto chce coś buchnąć?... na szczęście owa miła Fotopani ma swoje sposoby, żeby się wśliznąć na taką zaryglowaną klatkowską schodowską i mamy wszystko wyeksponowane jak kaczkę na ruszcie: a to jakieś barierki fikuśne na schodach, a to widoczek urokliwy z dachów na całokształt sytuacji, wszystko jest, co tylko się chce... nawet ptaszydło jakieś się załapało... a ten budyneczek czwarta fotka od dołu to mi się najbardziej podoba z dzisiejszego zestawu... aha, ten mural jeszcze z innym ptaszorem, nie policzę, bo się zaraz pomylę, ale wiesz, o co chodzi, to ja poproszę tak bliżej, kiedyś tam przy okazji, jakbyś tamtędy przechodziła, luz, nie pali się, cierpliwie poczekam... dziękować :)
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Chodzi o to?
Usuńhttps://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzU5rBMiePyh1x84S0dv6Sygo7ZDhZ7dqr3BjAGJA5eUe9gFHcd13msVrqo1RWgM7AzwmCIlbqefHz0BerSLLnAkS7YY9EUa2mybNsjiwD6xhiMwgCJ1Ok7Uz7UGj4EM1aV-MKNFoWqgD39qwc0-zbsxX1m3vxkR1u-BMSjOOCGGH2dnNj20XxZrBm2xk/s16000/IMG_1172.JPG
o to, dziękować ponownie :)
UsuńWitaj majem Aniu
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Często zwracam uwagę na detale na starych kamienicach. Ileż to misternej pracy wymagały. A te klatki schodowe... O zawsze je podziwiam.
Dobrego dnia życzę i przesyłam obłędny zapach laurowiśni